Przyznam szczerze, że mój kuzyn był zawsze zaradny. Na zajęciach miał czas na rozwiązanie testów nie tylko własnych, ale także innych osób. Dość tanio sprzedawał odpowiedzi tym, którzy chcieli dobrej oceny. Robił też za nich zadania, oczywiście za pieniądze.
Inni, jak ja, żyją dość skromnie, zadowalając się przeciętną pensją. Kiedy wyszłam za mąż i urodziłam syna, Jurek z rodziną przyjechał do nas po raz pierwszy. Zadzwoniłem wcześniej, aby wyjaśnić, co najlepiej przynieść nam w prezencie. W tym momencie, siedząc na urlopie macierzyńskim, marzyłam o nowych rzeczach dla mojego synka Tomka.
Kuzyn przyniósł garnitur, garnek muzyczny i paczkę pieluch. A potem uśmiechając się tajemniczo, powiedział, że to nie wszystko. I wyciągnął z bagażnika mnóstwo paczek i pudeł. Dzieci Jurka są starsze od mojego Tomka. Kuzyn podarował nam ubranka, z których wyrosły jego synowie, zabawki, a nawet małe łóżeczko. W tym czasie mój mąż i ja byliśmy bardzo zadowoleni z wielu rzeczy dla dzieci. W końcu dzieci szybko rosną, na ubraniach można zbankrutować.
Nie widziałam sensu kupować synowi wszystkiego nowego. Rzeczy po dzieciach Jurka była w dobrym stanie i wysokiej jakości. Szczerze podziękowałem mojemu kuzynowi. I od tego momentu za każdym razem, gdy nas odwiedzał, oprócz prezentów przynosił rzeczy, których jego rodzina już nie potrzebowała, a nam się mogły przydać.
Po dwóch latach urodziła nam się córka. Rzeczy od mojego kuzyna zakładałam też jej. Kiedy była mała, nie miało większego znaczenia, jakie ciuchy nosił. Przez kilka lat z rzędu taka sytuacja nam idealnie odpowiadała. Ale kiedy mój syn i córka podrosły, poszłam do pracy i zaczęłam całkiem nieźle zarabiać, podobnie jak mój mąż.
Stać nas, żeby kupić od czasu do czasu rzeczy naszym dzieciom. Cóż, Jurek nadal przynosi nam rzeczy, których on i jego rodzina już nie potrzebują. I najwyraźniej uważa to za dobrą pomoc dla naszej rodziny. W końcu Jurek przestała przynosić inne prezenty. Na początku podziękowałem z grzeczności i brałam stare rzeczy, ale w końcu powiedziałam mu wprost, że stare rzeczy już nam nie są potrzebne.
Przecież praktycznie wszystko, co przynosi mój brat, ląduje od razu w śmietniku. Lepiej byłoby przynieść dzieciom słodycze, czy coś! Wczoraj Jurek zadzwonił i uprzedził, że odwiedzi nas z rodziną. Odpowiedziałem, że chętnie się z nimi zobaczymy. I po raz kolejny przypomniałam, że nie ma potrzeby, żeby przynosił nam stare rzeczy.
Niestety Jurek nie posłuchał i wraz z żoną i synami ponownie wrzucili do naszego domu mnóstwo pudeł, które wyrzucili na podłogę w holu. Widząc tę dysproporcję, powiedziałem moim bliskim: - I nie musisz zdejmować butów. Zobaczmy teraz, czy coś może nam się przydać. Cóż, resztę od razu wyniesiemy do kontenerów na śmieci, aby nie zagracać mieszkania.
W pierwszym pudełku znajdowały się zabawki. Większość zabaw była zepsuta. Zapytałem dzieci, czy chcą czegoś z pudełka, ale tylko pokręciły głowami. Stopniowo sprawdzaliśmy wszystkie pudła. Przeszukaliśmy je i całą resztę wyrzuciliśmy do kosza.
Jurek spojrzała na mnie z poczuciem winy i powiedział: "Okazuje się, że przyjechaliśmy z pustymi rękami".
"Tak, okazuje się, że tak!" - odpowiedziałem ze śmiechem.
Tacy są nasi bogaci krewni. Zamiast zwykłych prezentów przynoszą mnóstwo śmieci. Najwyraźniej wierzą też, że my, biedni, zostaliśmy uszlachetnieni przez to, czego oni już nie potrzebują.
Cóż, mam nadzieję, że po tej sytuacji nasi najbliżsi wreszcie zrozumieją, że nie należy już wobec nas stosować zasady, że stare rzeczy to podarek. Naprawdę liczę, że to ich czegoś nauczyło!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Teraz rozumiem, dlaczego mój mąż przedstawił mnie teściowej dopiero w dniu naszego ślubu": Wszystko stało się jasne
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w osatatnich dniach: Marcin Hakiel ogłosił radosną nowinę. Reakcja Kasi Cichopek nie umknęła uwadze mediów
O tym się mówi: Zajrzeli po weselu do prezentów i kopert. Mąż nie mógł powstrzymać śmiechu