Krzysiek ma żonę i trójkę dzieci. Marylka go kocha, ale cały czas mu dokucza, ponieważ muszą kupić ubrania dla dzieci, dobrze je karmić i stale płacić za szkołę. Ich rodzina nigdy nie miała pieniędzy.
Sytuacja mojego męża Michała jest inna. Jest zręcznym mężczyzną, uwielbia pracować. Otworzyliśmy restaurację i dobrze na tym zarabiamy. Moja teściowa wie o wszystkim i żąda, abyśmy pomogli Krzyśkowi.
Nigdy nie odmówiliśmy pomocy. Zawsze kupowaliśmy dobre prezenty dla naszych siostrzeńców, kilka razy zabraliśmy ich do parku rozrywki z naszymi dziećmi, krótko mówiąc, nigdy ich nie zaniedbywaliśmy.
Teściowej to nie wystarczało. Zażądała, abyśmy oddawali część naszych zarobków. Nie jestem głupia, nie mam zamiaru łożyć na dorosłego mężczyznę z rodziną. Pewnego dnia przyszła do nas i powiedziała, że dzieci Krzyśka muszą jechać do sanatorium w Niemczech.
- Masz dużo pieniędzy, więc podziel się nimi. Nie mów, że ich nie masz. Wiem na pewno, że masz. Marylka powiedziała, że chcesz kupić nowy samochód. Co jest nie tak ze starym? Dzieci bardziej go potrzebują, będą się uczyć niemieckiego i odpoczywać.
Przynieś pieniądze — powiedziała teściowa. Spojrzałam na męża, a on wyglądał na zdezorientowanego. Zrozumiałam, że się waha, więc wzięłam sprawy w swoje ręce. - Nie musimy ci się tłumaczyć. Jeśli chcemy kupić nowy samochód, to go potrzebujemy. Nie tobie nas oceniać. I nie mamy pieniędzy na drogie sanatorium. Przy okazji, mamy dwójkę własnych dzieci. Jeśli chcemy kogoś wysłać do Niemiec, wyślemy nasze dzieci. Niech Krzysiek nie siedzi w domu i idzie do pracy.
Byłam naprawdę rozdarta. Moja teściowa poczuła się urażona moimi słowami. - Pozbawiasz swoje dzieci babci. Nie przyjeżdżaj więcej i nie dzwoń do mnie. - Kiedy Krzysiek znów będzie potrzebował pomocy, nie dzwoń do nas — powiedziałam jej na pożegnanie.