Mój syn Artur jest od roku żonaty. Od ślubu cierpliwie czekałam na wieści o ciąży, ale synowa przeciągała i przeciągała. I w końcu zdecydowałam się zapytać, co się stało i dlaczego nadal nie rodzi. A odpowiedź mnie po prostu oszołomiła: Lildia powiedziała, że to ja jestem winna jej obawom.
Zacznę od początku. Lidkę polubiłam od pierwszego spotkania: schludna, uprzejma, od razu było widać, że jest idealną przyszłą żoną. Jej charakter jest nieskomplikowany - jest uległa, gotowa na kompromisy. Bardzo podobała mi się ta jakość - od razu zrozumiałam, że mój syn nie zniknie z taką żoną.
Mój syn miał już prawie trzydzieści lat. Już pracował, budował karierę, pomagał mi finansowo i oszczędzał na własne mieszkanie. Kiedy mieszkaliśmy razem, opiekowałam się moim synkiem. Odciążałam go od niepotrzebnych obowiązków, takich jak sprzątanie i gotowanie. Artur co wieczór spieszył się do domu, a jego oczy błyszczały wdzięcznością – cieszyły go po prostu tak proste rzeczy, jak obiad czy wyprana koszula.
Ja byłam szczęśliwa, że ułatwiłem mu życie. Miałam nadzieję, że Lidia jest pod tym względem podobna do mnie, że ona po ślubie z moim synem zaopiekuje się nim. Liczyłam ,że utrzyma dom w czystości, zapewni komfort, zaopiekuje się Arturem. Generalnie będzie zwyczajną żoną, zajętą obowiązkami domowymi i, jak miałem nadzieję, wnukami.
Niestety mijały miesiące, a o wnukach nie było ani słowa. Lildia nie zaszła w ciążę – zamiast tego pracowała i, jak wiem od Artura, zajmowała się obowiązkami domowymi.
„Dlaczego nie masz jeszcze dziecka?" - zapytałam pewego dnia. "Lidia jest zdrowa?".
"Obydwoje jesteśmy zdrowi"- powiedział Artur napychając sobie usta klopsikami. Czasem Lidia nie chciała mu gotować i wtedy przychodził do mnie. "Po prostu Lidia jeszcze nie chce mieć dzieci" - przyznał w końcu.
Minął koleny rok, a o wnukach ani słowa. Zdałam sobie sprawę: muszę działać sam. Postanowiła podczas osobistego spotkania zapytać Lidkę, dlaczego nadal nie rodzi.
"Ale komu mam rodzić?" - synowa była zaskoczona. "Nadal nie zarabiam tyle, żeby mieć pieniądze na opiekunkę, a Artur znika w pracy".
"Lildeczko, po co ci opiekunka, skoro przed tobą jest kochająca babcia! Pomogę we wszystkim, opowiem, pokażę! Mogę siedzieć z dzieckiem codziennie! Wychowałem Artura, wiem i potrafię wszystko.
"Nie obraź się" – pokręciła głową synowa – "Wychowałeś inwalidę domową, który nie potrafi ani odkurzać, ani prać skarpetek. Przykro mi, ale nie chcę, żeby moje dziecko dorastało jak Artur. Dlatego na pewno nie dam ci pod opiekę wnuków".
Synowa upokorzyła mnie i obwiniła o wszystko. Stwierdziła, że urodzi tylko wtedy, gdy będą dodatkowe fundusze, że sama zaopiekuje się dzieckiem lub zatrudni nianię. Stwierdziła też, że Artur też nie będzie w stanie niczego nauczyć swojego dziecka.
Próbowałam zrozumieć moją synową, choć w środku płonęła we mnie uraza. Jak ona śmie mi to mówić? Będę musiała pilnie nauczyć Artura radzić sobie z domowymi obowiązkami i udowodnić synowej, że on i ja jesteśmy gotowi na narodziny dziecka!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Mój syn bardzo chłodno przyjął wiadomość o narodzinach bliźniaków": Postanowił się rozwieść
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Zagadkowa nieobecność rozwiązana. Wyjaśniono powody nieobecności Andrzeja Piasecznego
O tym się mówi: Sensacja! Tomasz Kammel podbija antenę TVP. Szczegóły powrotu prezentera