Anna nigdy nie kochała dzieci. Gdyby nie społeczeństwo, które wywierało na nią presję ze wszystkich stron, sama nie urodziłaby dziecka. Opóźniała ciążę do samego końca, dopóki mąż nie postawił sprawy na ostrzu noża. Kiedy przez przypadek zaszła w ciążę, postanowiła urodzić. Ale nigdy nie dowiedziała się, czym jest radość macierzyństwa.

Kobieta nie kochała swojej córki i nie ukrywała tego. Mówiła wprost o tym, że nie ma w niej instynktu macierzyńskiego. Opiekowała się córką, wykonywała wszystkie obowiązki, ale robiła to bez miłości i entuzjazmu. Jak maszyn. Jej córka otrzymała wszystko, co najlepsze.

Mama dbała o jej rozwój, obdarowywała ją prezentami i ubierała w piękne sukienki. Z zewnątrz wydawało się, że mają zwyczajną rodzinę. "Nigdy mnie nie kochała. Zrobiła wszystko, co trzeba, ale nigdy nie okazała mi cienia uczucia. Chciała być dumna z tego, co próbuje dla mnie zrobić, ale nie było w tym miłości".

Kobieta/YouTube @Czas na historię
Kobieta/YouTube @Czas na historię

Po szkole Nadia, córka Anny wyjechała na studia do stolicy. Cieszyła się, że wyjechała, bo matki nie było w pobliżu. Po pogrzebie taty córka zupełnie zapomniała o domu rodzinnym. Zanurzyła się w dorosłe życie. Z Piotrkiem wszystko układało się świetnie, ale on nie dążył do poważnego związku.

Przez pięć lat nigdy nie oświadczył się Nadii, bez względu na to, jak wiele aluzji robiła. Wpadł w szał, kiedy po raz kolejny zapytała o ślub. Mężczyzna mówił, że ślub nikomu do niczego nie jest potrzebny. Nazwał go zbędną formalnością.

Nie chciał też słyszeć o dzieciach. Nadia też nie planowała szybko zostać matką, bo najpierw chciała stanąć na nogi i stworzyć normalną rodzinę. Poza tym lekarze podejrzewali ją o niepłodność, a ona już pogodziła się z tą diagnozą. Kobieta nie myślała o antykoncepcji, bo – jak powiedzieli jej lekarze – jedyną szansą na zostanie mamą jest zapłodnienie in vitro.

Nadia nie zwracała uwagi na opóźnienia, gdyż cykl nigdy nie był regularny. O ciąży dowiedziałam się późno. Piotr nie był na to gotowy, więc natychmiast zniknął. Nadia miała tylko jedno wyjście – błagała, żeby mogła wrócić do matki. Nie myślała, że matka odeśle ją z kwitkiem.

Nadia pojechała do mamy, ale ta, gdy zobaczyła brzuch, nie wpuściła jej nawet za próg. Gdyby nie dobrzy ludzie, nie wiadomo, jak przetrwałaby ten okres. Przyjaciółki zabrały ją i jej dziecko ze szpitala. Mieszkała w wiejskim domu znajomego, gdzie nie było nawet ogrzewania.

Na szczęście jej szef pozwolił jej pracować zdalnie, żeby mieć chociaż trochę pieniędzy. Po kilku latach wszystko się ułożyło. Syn Nadii rósł na drożdżach, a ona nigdy nie żałowała, że go urodziła. Jednak stan zdrowia jej matki ciągle się pogarszał. Wraz z wiekiem dochodziły kolejne problemy zdrowotne. Matka oczekiwała pomocy od własnej córki, ale Nadia nie chciała widzieć matki, nie po tym, jak ta ją potraktowała.

"Zapomniałeś, jak wyrzuciłeś kobietę w ciąży?" – powiedziała do swojej matki.

Kobiety/YouTube @Czas na historię
Kobieta/YouTube @Czas na historię

"Przestań rozpamiętywać przeszłość! Musisz mi wybaczyć, bo jestem twoją matką. Wychowałem cię, włożyłem wszystkie siły, żebyś wyrosła na porządną kobietę! Z Tobą Twoje dzieci zrobią to samo, co ty mi!" - krzyknęła do niej jej matka.

Czy Nadia postępuje słusznie?

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Teściowa powiedziała młodym, że wkrótce się do nich wprowadzi": Po tej rozmowie synowa zbladła

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Zenek Martyniuk o relacji z wnuczką. Czy ma z nią kontakt

O tym się mówi: Prywatne chwile Pauliny Krupińskiej-Karpiel na łamach prasy. Gwiazda nie kryje rozczarowania