Ciężkie krople deszczu uderzały w szyby, odbijając ponure światło latarni ulicznych. Siedziałam w fotelu, otępiała z bólu i zawiedziona. Moja synowa, Kasia, właśnie wybiegła z mieszkania, krzycząc oskarżenia i obelgi. Dwa tygodnie opiekowałam się jej synkiem, Antosiem, podczas gdy ona i mąż wyjechali na wakacje. Myślałam, że robię coś dobrego, pomagając rodzinie, ale teraz czułam się jak intruz, którego nikt nie chce.
Opieka nad Antosiem nie była łatwa. Chłopiec miał dopiero trzy lata, a jego temperament był niczym burza. Płakał za mamą, marudził przy jedzeniu, a nocą budził się z krzykiem. Starałam się jak najlepiej go uspokajać, bawić się z nim i czytać mu bajki. Ale nic nie zdawało się wystarczać.
Kiedy Kasia i jej mąż wrócili, liczyłam na ich wdzięczność. Zamiast tego zostałam przywitana gradem pretensji. Kasia krzyczała, że źle karmiłam Antosia, że źle go ubierałam i że bawiłam się z nim w niewłaściwe zabawy. Oskarżyła mnie nawet o to, że zepsułam mu charakter!
Byłam zszokowana i urażona. Włożyłam tyle serca i wysiłku w opiekę nad wnukiem, a ona tak to odebrała? Czułam, jak łzy cisną mi się do oczu. Chciałam się bronić, ale słowa więzły mi w gardle.
Kasia i jej mąż wyrzucili mi z głowy pełne oskarżeń i pretensji, nie dając mi nawet szansy na wyjaśnienie. Opuściłam ich mieszkanie z poczuciem żalu i bezradności.
Deszcz wciąż padał, a ja błądziłam ulicami, nie wiedząc dokąd iść. Czułam się samotna i opuszczona. Jak mogła moja własna synowa tak mnie potraktować? Czy naprawdę nic dla niej nie znaczyłam?
W końcu wróciłam do swojego pustego mieszkania. Cisza i pustka przytłaczały mnie. Padłam na łóżko i zalałam się łzami. Nie wiedziałam, co dalej robić. Jak odbudować relację z Kasią i Antosiem? Jak poradzić sobie z bólem i zranieniem?
To też może cię zainteresować: Justyna Żyła potwierdza krążące plotki. Wspaniałe wieści
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Myślisz, że nie jest twoim synem": Zapytałam męża, który zachowywał dystans do naszego młodszego dziecka