Mój jedyny syn niedawno założył własną rodzinę. Cieszyłam się z tego powodu z głębi serca, dopóki nie dowiedziałam się o strasznym sekrecie mojej synowej. A ta bezczelna młoda dama zamiast przeprosić i poprawić się, była wobec mnie niegrzeczna!
Nowożeńcy są małżeństwem od prawie sześciu miesięcy. W tym czasie odwiedziłam ich pięć razy. Zawsze czekałam, aż synowa gdzieś wyjdzie i zaglądałam wtedy do lodówki. Zrobiłam to z kilku powodów.
Po pierwsze, ważne było dla mnie, aby wiedzieć, że mój jedyny syn dobrze się odżywia. Że ożenił się nie z normalną dziewczyną - schludną i poręczną gospodynią. Po drugie, podejrzewałam, że Kaśka nie chciałaby, żebym sprawdzała lodówkę. Dlatego załatwiałam tą sprawę w tajemnicy przed nią.
A trzeci powód jest taki, że nie chciałam zawstydzać młodych. W końcu okazało się, że ich lodówka była praktycznie pusta. Kilka bananów, jogurt, trochę półproduktów i mleko. To całe jedzenie. Ale zestaw! Czy to właśnie tym moja synowa postanowiła nakarmić mojego syna? Czy ona chce zagłodzić go na śmierć!
W pierwszej chwili chciałam zbesztać Katarzynę. Dlaczego nie gotuje dla siebie i mojego syna? Z trudem zapanowałam nad sobą. Jeśli lodówka jest pusta, może mają problemy finansowe? Przecież nowożeńcy wydali na wesele mnóstwo pieniędzy.
Nawet nie przyszło mi do głowy coś takiego! Niedawno przyjechałam z wizytą, Kaśki nie było w domu. Syn powiedział, że poszła po jedzenie. Byłam nawet szczęśliwa: w końcu zobaczę, jak ona gotuje! Włożyłam przyniesione pojemniki do lodówki – znowu była pusta – i usiadłam na krześle.
Wkrótce Kaśka wróciła, wyjrzałam na korytarz i po prostu zamarłam. Synowa miała w ramionach ogromny stos pudeł: pizze, trochę burgerów i inne "smakołyki". Sławek, mój syn, wkroczył i szybko pomógł swojej żonie. Siedziałam i patrzyłam na to w całkowitym szoku.
"Kaśka, co to jest?" - zapytałam.
"Dostawa" - odpowiedziała synowa trochę zaskoczona.
"A ty nie masz dzisiaj zamiaru gotować obiadu? Pomogłabym ci..."
"Co?" - zaśmiała się Katarzyna. "Nie umiem gotować!"
Po tym całkiem odebrało mi mowę. Moje myśli krzyczały: "Nie umiesz gotować w wieku 26 lat?! A jednocześnie masz czelność wyjść za mąż?!". Z trudem zapanowałam nad sobą.
"Nigdy nic nie ugotowałaś?" - zapytałam.
"NIE. Dlaczego Cię to dziwi? Nie żyjemy w czasach starożytnych! Nie mamy czasu kręcić się przy garach. Oboje pracujemy" - powiedziała.
Zwróciłem się do Sławka, który rozdzierał opakowanie burgera czy jakiejś kanapki.
"Synu, co się dzieje?" - Prawie płakałam z przerażenia. Ożenił się z kłamczuchą, niekompetentną gospodynią domową i nie zająknął się o tym ani słowem.
"Usiądź sobie mamo. Zjedz coś!" - zamiast wyjaśnień syn machnął ręką na puste krzesło.
Tymczasem Katarzyna umyła ręce i zaczęła przygotowywać zupę. Trochę się uspokoiłem: w związku z tym było nie tylko fast foody, ale także normalne dania, ale potem kątem oka dostrzegłam paragu i o mało nie zemdlałam. Długi rachunek na kwotę, za którą możesz jeść pyszne i zdrowe jedzenie przez dwa tygodnie!
"Czy rozumiesz, że te pieniądze można wyżywić się co najmniej przez tydzień? - Podniosłam głos.
"To na dłużej niż tydzień! Część zamrozimy. I nie krzycz na mnie” – odpowiedziała mi źle wychowana synowa.
Wyszłam obrażona. Ani synowi, ani jego żonie nawet nie przyszło do głowy przepraszać. Oczywiście zabrałam im przyniesione pojemniki. Nie mają prawa ich dotykać!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Urodziłam syna": Ze szpitala wyszłam z bliźniętami
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Michał Rachoń zmuszony przerwać program po wiadomości, którą otrzymał telefonicznie. Po tej informacji TV Republika zmieniła ramówkę. Co się stało
O tym się mówi: Znów głosno wokół TVP. "Ostatnie miesiące były dla pracowników szczególnie trudne"