Samodzielnie wychowywałam mojego syna, bo niestety tak poukładało się moje życie. Musiałam pracować i chwytać się dodatkowych zajęć, żeby wszystkim się zająć. Rodzice starali się pomagać mi tak, jak tylko mogli, choć kiedy przeszli na emeryturę, nie byli już w stanie mi pomóc. Im samym brakowało pieniędzy.
Postanowiłam się zabezpieczyć i kupiłam mieszkanie, które wynajmuję, mając z niego dochód. Zrealizowanie tego planu zajęło mi sporo czasu, ale w końcu się udało. Zaoszczędziłam sporą sumę i kupiłam w promocyjnej cenie kawalerkę i nieco ją podreperowałam, a potem wynajęłam młodej rodzinie.
Trochę się bałam, ale umówiliśmy się, że raz na miesiąc będę przychodziła odebrać czynsz i sprawdzić stan mieszkania. Robiłam tak przez pół roku, ale w końcu przestałam, bo nie miałam młodym nic do zarzucenia. Sąsiedzi też się na nic nie skarżyli, więc odwiedzałam ich tylko raz do roku, a oni wpłacali mi pieniądze na konto.
Niedawno mój syn przedstawił mi swoją dziewczynę, Natalię. Byli w sobie zakochani i zdecydowali się wziąć ślub. I tak oto zostałam teściową. Miałyśmy całkiem dobry kontakt, choć muszę przyznać, że Natalia nie była szczególnie dobrą gospodynią domową. Tuż po ślubie mój syn poprosił mnie, żebym pozwoliła im zamieszkać w kawalerce, którą normalnie wynajmowałam.
Powiedzieli, że za 2-3 lata się wyprowadzą, jak tylko uda im się zgromadzić niezbędne środki na kredyt. Nie miałam wyjścia. Musiałam pomóc synowi. Wypowiedziałam najemcą umowę. Muszę przyznać, że robiłam to z ciężkim sercem, bo naprawdę nie miałam problemu z moimi dotychczasowymi lokatorami. Zostawili mieszkanie w naprawdę bardzo dobrym stanie.
I tak do kawalerki wprowadzili się mój syn i synowa. Po oddaniu kluczy dzieciom nie odwiedziłam mieszkania przez pół roku. Chciałam, żeby nie czuli się, że się do czegokolwiek wtrącam. Odwiedzali mnie kilka razy w miesiącu. Od czasu do czasu zapytałam, jak tam mieszkanie, syn zawsze śmiał się, że ściany jeszcze stoją. Trochę mnie to martwiło.
Postanowiłam więc odwiedzić syna i synową i przekonać się na własne oczy, jak układają się ich codzienne sprawy... Nie wiem, co byłoby lepsze – zobaczyć prawdziwy obraz, czy pozostać w błogiej nieświadomości. Po przekroczeniu progu prawie udusiłem się od smrodu robionego przez kota. Zwierzak zdrapał absolutnie wszystko, co było w domu. Tu i ówdzie w mieszkaniu wisiała tapeta. Tapicerka sofy odsłoniła jej wnętrze, a firanki były podarte w kilku miejscach.
W kuchni nie było lepiej, stosy piętrzących się naczyń, niezreperowany kran kapał, a do tego wszędzie pełno było okruchów. Nawet nie chce mi się wymieniać wszystkiego, co było nie tak. W łazience nie było lepiej. Wanna niemyta, podobnie jak toaleta.
„Czy wy w ogóle tu sprzątacie?!” – zapytałam.
Synowa spojrzała na mnie urażona, a syn wymamrotał, że „nie mieli czasu posprzątać przed moim przyjściem”.
„Posprzątać? Wy doprowadziliście to mieszkanie do ruiny! Poprzedni lokatorzy mieszkali tu przez lata i nie zrobili takiego bałaganu jak wy w ciągu pół roku!” – wykrzyknęłam. Wzięłam kilka oddechów i powiedziałam najspokojniej, jak tylko potrafiłam. „Macie trzy miesiące. Jeśli w tym czasie nie doprowadzicie mieszkania do stanu, w jakim było wcześniej, będziecie musieli się wyprowadzić. Musicie to zrobić na własny koszt”.
Ani syn, ani synowa nie byli oczywiście zadowoleni z moich warunków, ale nie mogłam zostawić tego, co zobaczyłam, bez konsekwencji.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Syn i synowa wyrzucili matkę na mróz. Przed odejściem zrobiła coś, co zapamiętają do końca życia
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Burzliwe sceny na wiecu Tuska. Krzyki i przekleństwa rozpoczęły awanturę
O tym się mówi: Katarzyna Dowbor i Filip Antonowicz zaliczyli kolejną wpadkę w "Pytaniu na Śniadanie". Fragment programu stał się hitem internetu