Ja i moja żona poznaliśmy się jeszcze w czasie studiów. Oboje byliśmy biednymi studentami. Poznaliśmy się na imprezie i zaczęliśmy się spotykać. Już wtedy miałem ambitne plany założenia własnej firmy. Nikt nie traktował mnie poważnie... nikt poza moją Haliną. Ona od razu podeszła do sprawy z entuzjazmem.
To dzięki niej zdecydowałem się spróbować. Halina była przy mnie zawsze, zarówno wtedy, gdy szło mi dobrze, jak i wtedy, kiedy było gorzej. W końcu urzeczywistniłem swoje marzenie. Jeszcze przed 40. rokiem życia miałem sieć restauracji i spory majątek. Kupiliśmy kilka mieszkań i wybudowaliśmy dom. Doczekaliśmy się trójki dzieci.
Byliśmy małżeństwem niemal od dwóch dekad i nasze uczucia nieco osłabły. Wtedy zacząłem szukać przygód. W mojej firmie pojawiła się nowa pracownica. Karina była wpatrzona we mnie jak w obrazek, co tylko podsycało moje zainteresowanie młodą i piękną sekretarką.
Dałem się jej omotać. Namówiła mnie, żebym zostawił żonę i dzieci, a ja głupi jej posłuchałem. Wyprowadziłem się z domu. Zamieszkaliśmy razem z Kariną w jednym z moich mieszkań. Po pół roku wspólnego mieszkania podsłuchałem jej rozmowę telefoniczną.
„Zaraz możemy wyskoczyć na zakupy” – mówiła. „Wezmę pieniądze od Maćka. Tylko w dawaniu pieniędzy jest dobry, bo wszystko inne... szkoda mówić”.
Byłem oszołomiony. Myślałem, że naprawdę mnie kocha, ale ona tylko udawała. Tego samego dnia kazałem jej się wyprowadzić. Nie wiem, jak mogłem być aż taki głupi?! Jak mogłem zostawić moją żonę?!
Teraz tylko myślę, jak sprawić, żeby Halinka mi wybaczyła. Nie wiem, czy to w ogóle możliwe?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Naśmiewano się z wiejskiej matki panny młodej. Kiedy wstała, wzniosła toast i wręczyła prezent, wszyscy oniemieli
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Paulina Smaszcz nie odpuszcza byłemu mężowi. Zareagowała na zwolnienie dziennikarza. Padły mocne słowa o przyszłości Kurzajewskiego. To nie było miłe