Żona mojego syna przez jakiś czas szukała pracy. W końcu udało jej się ją znaleźć. Sprząta biura i prywatne mieszkania. Nie mam nic przeciwko temu, każdy zawód jest ważny i potrzebny. Jedynym problemem jest to, że synowa przywraca porządek w mieszkaniach innych osób, a całkiem zapuszcza własne.

Bałagan/YouTube @Wiem
Bałagan/YouTube @Wiem

Kiedy do nich przyszłam, myślałam, że weszłam do chlewu, a przecież oni mają małe dziecko! Zanim Marta poszła na urlop macierzyński, jej firmę zamknięto. Kiedy rodziła i siedziała w domu z córką, już szukała nowej pracy, ale nie było jej łatwo.

Nie ma wykształcenia, więc nie ma duże. Kiedy ona była w domu, mój syn pracował na dwóch etatach i późno wracał do domu. Nawet gdybym bardzo chciał, nie mogłabym im regularnie pomagać. Zajmuję się mężem, który miał udar.

Kiedy Marta znalazła pracę, bardzo się ucieszyliśmy i odetchnęliśmy z ulgą. Warunki były dobre. Pracowała maksymalnie 6 godzin, ale jeśli uwinęła się ze swoimi obowiązkami, kończyła wcześniej. Do tego dostaje przyzwoitą pensję.

Wnuczek chodzi do przedszkola, a mój syn mógł wreszcie nieco odetchnąć, bo teraz utrzymanie rodziny nie jest tylko na jego ramionach.

Minęło kilka tygodni, odkąd synowa poszła do pracy. Kiedyś zadzwoniła do mnie z prośbą o opiekę nad wnuczkiem, bo jest chory, i nie było możliwości posłania go do przedszkola. Umówiliśmy się, że przyjadę do nich, żeby nie ciągnąć dziewczynki z gorączką do autobusów, ale Marta uparła się, że przywiozą ją do mnie. W końcu dała się przekonać.

Pojechałam do nich. Wcześniej nie miałam do mojej synowej żadnych zastrzeżeń. Jej dom był zawsze czysty, obiad był ugotowany. Kiedy przyszłam opiekować się wnuczkiem, po prostu nie rozpoznałam ich mieszkania. Z Martą minęłam się w drzwiach. Przywitała się i uciekła. Wiem dlaczego!

W zlewie piętrzył się stos niewymytych naczyń. Pleśń zbierała się na kafelkach w kuchni, nie mówiąc już o tym, że ciągle zbierałam z podłogi brudne skarpety i ciuchy. Wyglądało na to, że nikt tu od bardzo dawna nie sprzątał. Byłam w szoku. Gdy wnuczek zasnął, wzięłam się za porządki. Marta wróciła, kiedy akurat zaczynałam myć podłogi.

"Nie jest ci wstyd za ten bałagan" - zapytałam synową.

"A co z twoim synem? On w niczym nie chce mi pomagać, a przecież oboje mieszkamy w tym domu! Ja pracuje, tak, jak on pracuje!" - odpowiedziała Marta. "Do tego to ja zajmuję się naszym dzieckiem".

Okazuje się, że Marina zdecydowała, że ​​obowiązki domowe należy podzielić na dwie części. Jednej rzeczy nie wzięłam pod uwagę, mój syn pracuje 12 godzin dziennie, wraca już późno do domu, a ona poświęca na pracę o połowę mniej czasu. Cóż, nawet gdyby obowiązki były podzielone na pół, dlaczego w takim razie nie wywiązywała się swojej części?

Bałagan/YouTube @Wiem
Bałagan/YouTube @Wiem

Wyszłam z domu moich dzieci w złym humorze. Synowi nic nie powiedziałam, obiecałam mu nawet po ślubie, że nie będzie się wtrącać w jego rodzinę. Byłoby lepiej, gdyby synowa została w domu, byłby z tego znacznie większy pożytek!

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Przez 35 lat nie rozmawiałam z synową. W końcu zdecydowałam się z nią rozmówić

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Rolą Bohuna w filmie "Ogniem i mieczem" podbił serca milionów Polek. Tak dziś wygląda Aleksander Domagarow

O tym się mówi: Córka Maryli Rodowicz wyprzedaje stroje należące do jej mamy. Co stoi za taką decyzją