Byłam najmłodszą z rodzeństwa. Moja matka nie planowała powiększenia rodziny, ale stało się i urodziłam się ja. Miałam dwóch starszych braci i tyle samo sióstr. Moje rodzeństwo było zawsze chlubą rodziców.
Bracia byli zawsze najmądrzejszymi i najbardziej wysportowanymi uczniami. Do tego byli przystojni i wszystko przychodziło im łatwo. Dostali się na najlepsze uniwersytety, a potem dostali eksponowane stanowiska w prestiżowych firmach. Ich żony i dzieci byli równie idealni, jak ich oni. Kiedy się urodziłam, zaczynali właśnie studia, dlatego nie miałam z nimi większego kontaktu.
Moje siostry też zawsze były wychwalane. Jedna została modelką, a druga bogato za mąż, co rodzice uznawali za wyjątkowe osiągnięcie. Z siostrami też nie miałam zbyt dobrych relacji. Ich zdaniem zniszczyłam im młodość, bo matka kazała im się mną zajmować.
Ja zawsze byłam Julką, tą niezdarną, niewykształconą, pechową osobą, która nic sobą nie reprezentuje. Bez przerwy porównywano mnie do starszego rodzeństwa, przy którym wypadałam dość słabo.
Dla nich byłam "tylko krawcową" i nikt z moich bliskich zdawał się nie zauważać tego, że mam własny zakład i nigdy nie narzekałam na brak klientów. Jestem dobra w tym, co robię i w życiu nie chciałabym robić czegoś innego. Dlatego dość szybko i radykalnie ograniczyłam kontakt z rodziną.
Miałam męża i syna. Byłam bardzo szczęśliwa, ale los bywa okrutny. Straciła moich ukochanych chłopaków w wypadku samochodowym. Nie mogłam wtedy liczyć na moich krewnych, którzy nie byli w stanie stanąć obok mnie w najmroczniejszych chwilach mojego życia. Pewnie nie pozbierałabym się, gdyby nie moje przyjaciółki.
Od tamtych dramatycznych wydarzeń minęło już dziesięć lat i dopiero niedawno udało mi się otworzyć serce przed kimś nowym. Wtedy przyszła wiadomość, że mama doznała udaru i jest przykuta do łóżka.
Mój ojciec już nie żył, a rodzeństwo znalazło miliony powodów, dla których nie mogą zająć się matką. Uznali, że to ja powinnam się nią zaopiekować. Kusili wizją tego, że dostaną dom po rodzicach, ale ja miałam to gdzieś. Całe życie mnie poniżali. Nie było ich też przy mnie, kiedy ich potrzebowałam.
Niech na mnie nie liczą!
To też może cię zainteresować: W trakcie poszukiwań Grzegorza Borysa natrafiono na telefon. Śledczy ustalili do kogo należał
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. Coraz częściej żałuję, że wyszłam za mąż. Chciałam mieć partnera, a nie księgowego, który rozlicza mnie z każdej złotówki