Zadzwoniłam do mamy i powiedziałam, że synka boli brzuch, dlatego nie mogę go zawieść do przedszkola, a do tego dzwonili do mnie z pracy, że muszę pilnie przyjść. Poprosiłam ją, żeby przyszła i posiedziała z dzieckiem kilka godzin.
"Weź wolne w pracy. Przypominam ci, że to nie moje dziecko, tylko twoje" - powiedziała mi matka. "Dobrze wiesz, że we wtorki chodzę na basen i do sauny".
"Jak ci nie wstyd mamo" - powiedziałam, nie będąc w stanie powstrzymać gniewu. "Masz wnuki, a wcale ich nie odwiedzasz!".
Mam dwójkę dzieci. Nasz starszy syn ma 7, a młodszy 5 lat. Jakiś czas temu przenieśliśmy się do stolicy, bo dostałam tu świetną posadę. Dość szybko udało nam się tu zadomowić. Udało nam się kupić mieszkanie na kredyt hipoteczny.
Nie planowaliśmy powrotu do rodzinnego miasta, co bardzo denerwowało moją mamę.
"Wszystkie moje koleżanki mają swoje dzieci blisko, tylko ty uciekłaś tak daleko ode mnie. Przez ciebie moje wnuki w ogóle nie będą mnie znały!" - powiedziała jej matka. "Nie mówiąc już o tym, że na starość nie będzie miał mi kto podać szklanki wody".
Po mojej przeprowadzce mama jeszcze chwilę pracowała, ale w końcu musiała przejść na emeryturę. Do wyboru miało albo to, albo zwolnienie. Po tym, jak mama została emerytką, wpadła w depresję. Starałam się pozostawać z nią w stałym kontakcie, dzwoniłam do niej nawet kilka razy dziennie, ale jej stan się nie poprawiał.
Długo rozmawiałam z mężem, próbując znaleźć jakieś rozwiązanie. To mój mąż zaproponował, żeby moja matka przeniosła się do stolicy. Byłam wtedy jeszcze na urlopie rodzicielskim. Mąż stwierdził, że matka pomoże nam przy dzieciach i na pewno poczuje się lepiej, gdy będzie miała przy sobie bliskich.
Zdecydowaliśmy się kupić mamie małe mieszkanko niedaleko nas, żeby mogła szybko do nas dotrzeć. Moja mama przyjęła ten pomysł z entuzjazmem. Bałam się, że mama będzie z nami spędzać każdą wolną chwilę. Tak było jednak przez kilka pierwszych tygodni. Potem poznała jakiegoś mężczyznę i wnuki zeszły na dalszy plan.
Razem zapisali się do klubu seniora i spędzają tam każdą wolną chwilę, korzystając z wszelkich dostępnych tam atrakcji.
Miałam nadzieję, że mama mnie trochę odciąży w awaryjnych sytuacjach, ale babcia nie ma czasu opiekować się wnukami. Okazuje się, że na próżno liczyłam na pomoc mamy. Teraz mam szczęście, bo szef pozwala mi na pracę zdalną. Gdyby nie to, nie wiem, jak sobie bym poradziła. Czasem jednak to niemożliwe i muszę jechać do biura.
Najgorsze jest to, że kiedy ona czegoś potrzebuje, wie, gdzie nas znaleźć, ale kiedy my potrzebujemy przysługi od niej, nigdy nie ma czasu. Za te pieniądze, za które kupiliśmy jej mieszkanie, moglibyśmy wynająć nianię do dzieci. Czasem zastanawiam się, czy nie lepiej odesłać mamę do domu.
Co byście mi doradzili?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Coraz częściej żałuję, że wyszłam za mąż. Chciałam mieć partnera, a nie księgowego, który rozlicza mnie z każdej złotówki
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Fani kina żegnają kolejnego aktora. Miał zaledwie 35 lat. Głos w sprawie jego niespodziewanego odejścia zabrał ojciec