Teściowa nie kłopocze się tym, że przywiodła naszą rodzinę do rozwodu. Nie pojmuje, dlaczego nie będę już jej odwiedzać i opiekować się starszą babcią byłego męża. Przez te wszystkie lata znosiłam, marnowałam czas i zaspokajałam niezadowoloną wiecznie staruszkę. Nikt oprócz mnie nie potrafił znaleźć na to sposobu.
Wyszłam za mąż w wieku 19 lat. Najpewniej tak wcześnie pobiegłam do urzędu stanu cywilnego, ponieważ marzyłam o prawdziwej rodzinie. W końcu sama jestem sierotą, więc zabiegałam o domowy komfort i rodzinne wartości. Natychmiast zaszłam w ciążę, chociaż rodzice mojego męża byli przeciwko mnie i mojemu dziecku. Dali wyraźnie do zrozumienia, że nie takiej synowej chcieli.
Czas pokazał, ile była warta ta zuchwała rodzina
Mieszkaliśmy w moim jednopokojowym mieszkaniu. I wydawało się, że wszystko idzie dobrze, ale po 5 miesiącach straciłam dziecko. Relacje z mężem momentalnie się zepsuły, ale nie wystąpiliśmy o rozwód. Czasami myślałam, że jest ze mną tylko z litości.
Jeśli chodzi o jego przykutą do łóżka babcię, zgodziłam się bez narzekania. Czemu? Bo czułam się zobowiązana. Nie zrażałam się tym, że staruszka miała całą masę różnych ran i zły humor. Dowodziła i dominowała nad wszystkimi, ale ja nie miałam wyboru.
Kochająca synowa, czyli moja teściowa, nie chciała się nią opiekować. Śledziła każdy mój ruch i trzy razy kazała mi umyć podłogi, żeby były idealnie czyste.
Płakałam i dalej opiekowałam się babcią. Bałam się zdenerwować męża, więc nawet się mu nie poskarżyłam. Poczucie winy i wdzięczności przyczyniło się do tego, że zapędziłam się w kozi róg. Przez dwa lata codziennie chodziłam do seniorki, sprzątałam, karmiłam, myłam garnki i kupowałam jedzenie. Za każdym razem stawało się to coraz dokuczliwsze, bo stara z wiekiem robiła się zuchwała. Nie było dnia, żeby nie doprowadziła mnie do płaczu.
Moja cierpliwość się skończyła, gdy nasz związek z mężem poszedł na marne. Traktował mnie jak służącą.
Od rozwodu minęły dopiero cztery miesiące, a teściowa wciąż próbuje wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia i zmusić do dalszej opieki nad złośliwą babcią. Jednak jestem nieugięta i nie dam się wciągnąć z powrotem w to gniazdo os.
O tym się mówi: Dorota Szelągowska wzięła rozwód kościelny. Ten proces mocno wpłynął na jej zdanie o kościele