- Cóż, to znaczy nie dla nas, oczywiście, dla syna, ale jednak! To była niespodzianka, której wcale się nie spodziewaliśmy. Wiedzieli oczywiście, że ma dodatkowe mieszkanie, odziedziczyła je. Ale nawet nie myśleliśmy o przeprowadzce. Lokatorzy mieszkali tam przez wiele lat, edukację Piotra opłacała z pieniędzy z czynszu, sama z nich utrzymywała się - na emeryturę nie można iść. No, teraz wyeksmitowała lokatorów, oddała klucze wraz z darowizną – wprowadzaj się, mówi, i żyj, chcę, żeby moje wnuki od samego początku miały własny dom!
Ślub Marty i Piotra był bardzo skromny - panna młoda została wypuszczona na jeden dzień ze szpitala, w którym jest hospitalizowana. Kadencja Marty jest jeszcze krótka, ale jej brzuszek jest już przyzwoity: spodziewa się bliźniaków. Młodzi ludzie podpisali się w urzędzie stanu cywilnego, przybyli do restauracji - usiąść i czysto symbolicznie uczcić to wydarzenie z najbliższymi. Gości było niewielu: teściowa, rodzice Marty, jej młodsza siostra i starszy brat Piotr z żoną.
Od samego początku ciąży teściowa bardzo martwi się o Martę, może nawet bardziej niż jej matka i ojciec.
– Czy cię nie zawiało? Jest Ci zimno? Może szal? Nie zmęczona? Może coś przynieść? - Po prostu wstydzę się, że jest przy mnie taka zajęta! Marta się śmieje. - mówi - tak, nie jestem chora, po prostu jestem w ciąży, wszystko jest w porządku, czuję się dobrze. A ona - ty rodzisz moje wnuki, nie czekałam już na czekanie, aż w końcu zostanę babcią!
Najstarszy syn teściowej, Łukasz, ma już ponad czterdzieści lat, ale on i jego żona nie mają dzieci.
- Wszyscy stanęli na nogi, chcieli żyć dla siebie! Teściowa wzdycha. - Powiedziałam im - rodzić, póki jesteś młoda, póki jesteś zdrowa! Pomogę, będę siedzieć tak długo, jak będzie trzeba. Nie, nie chcieli słuchać! Maria, synowa, na ogół od razu to zbywała - mówią, Krystyna, nie wtrącaj się, to wcale nie twoja sprawa! Przestań zadawać nietaktowne pytania! Kiedy tego będziemy chcieli, wtedy urodzimy!
Krystyna ciężko wzdycha.
- Ale nie wyszło, kiedy trzeba... Po ślubie wzięli mieszkanie na kredyt hipoteczny, zaoszczędzili na wszystkim, spłacili w przyspieszonym tempie, syn powiedział, że nie ma mowy na urlop macierzyński, gdy spłacimy nasze długi, wtedy pomyślimy o dzieciach. Dobra, zapłacili, ale tutaj znowu nie zależy to od dzieci - zajmowali się naprawami, kupowali meble, podróżowali po świecie, zarabiali na poduszkę finansową. A kiedy zaczęli pracować i zaczęli planować, okazało się, że nic nie działa! Nie wiem, przez kogo konkretnie, kto jest winien, wiem, co zrobiono zapłodnienie in vitro…
Lekarze natychmiast powiedzieli Marii i Łukaszowi - nie trać czasu, w twoim przypadku tylko zapłodnienie in vitro. Para podjęła sześć prób - bezskutecznie. Ostatni raz próbowali w zeszłym roku, a także bezskutecznie, po czym Maria zamknęła ten problem na zawsze. Ma już czterdzieści dwa lata, jej mąż jest nawet trochę starszy. Maria uznała, że nie warto już rodzić w tym wieku, nawet jeśli była taka możliwość. Żeby po pięćdziesiątce zabrać dziecko do pierwszej klasy, a po sześćdziesiątce mieć pod ręką kandydata na absolwenta, kogo według naszych czasów trzeba jeszcze uczyć i stawiać na nogi przez dziesięć lat? Cóż ja nie!
- Trzeba było nie rozwiązywać problemu z mieszkaniem zaraz po ślubie, ale z dziećmi! - Krystyna podzieliła się swoimi przemyśleniami z Martą. - Zaczęliby próbować, nie mając trzydziestu pięciu lat, ale dziesięć czy dwanaście lat wcześniej - dziecko skończyłoby teraz szkołę. A z mieszkaniem jakoś by się zdecydowało! W końcu nikt nie mieszka z nami na ulicy, poza ostatnimi wyrzutkami…
Należy zauważyć, że Krystyna i Marta prowadziły te rozmowy, zanim dowiedziała się, że „młodsi” spodziewają się dzieci. Marta i Piotr już od dwóch lat mieszkali w wynajętym mieszkaniu, rozmawiając o ślubie i było jasne, że z nimi wszystko jest na serio. Teściowa namawiała, aby nie podążać za przykładem Łukasza i jego żony, nie odkładać rodzenia dzieci na ostatnią chwilę.
A potem Marta trafiła do szpitala, gdzie leżała z krótkimi przerwami aż do ślubu. A po ślubie tak leży - dwa tygodnie na oddziale patologii kobiet w ciąży, dwa tygodnie w domu. Lekarze są optymistyczni, ale ciąża jest trudna, mnoga, więc trzeba uważać, leżeć pod nadzorem, mówią.
Marta przestrzega wszystkich zaleceń, czuje się dobrze i pewnie porusza się, jak mówią lekarze, do DA - przewidywanej daty porodu. Wszyscy są szczęśliwi i tylko jedna rzecz przyćmiewa sytuację - sztuczka starszego brata i jego żony na ślubie młodszego.
- Teściowa wygłosiła takie dobre przemówienie! Mówi Marta. - Że jesteśmy świetni, odważni, że zdecydowaliśmy się na dzieciaki, mówią, że nie że są zbyt mądre, które wszędzie chciały położyć słomki... I wręczyła jej prezent - kopertę z darowizną i kluczami. Wejdź, mówi, jest twoje, rób tam, co chcesz, i przyprowadź moje wnuki ze szpitala położniczego do swojego domu... A potem wstaje starszy brat Łukasz. A nam, mama mówi, pamiętasz, co dałaś na wesele? Komplet okularów i komplet pościeli! Całe moje życie wszystko to tylko Piotr - teraz zarówno płatna edukacja, jak i mieszkanie. Cóż, wszystko rozumiałem - to znaczy Maria i ja nie mamy rodziny. Wstali i wyszli z kawiarni ...
Teściowa była zdenerwowana, Marta i Piotr też.
- Wygląda na to, że Piotr i ja nie mamy z tym nic wspólnego! Marta wzdycha. - O nic nie prosiliśmy Krystyny, nawet nie wiedzieliśmy, że zrobi coś takiego ... A co za brat! Czterdziestotrzyletni mężczyzna i po prostu zaczął płakać! Przedszkole… Przypomniał sobie, co mu dali na ślub prawie dwadzieścia lat temu! Ugh…
A może Marta ma rację – starszy brat jej męża naprawdę nie zachowywał się jak mężczyzna?
To też może cię zainteresować: Mieszkańcy jednego z polskich miast byli świadkami niezwykłego zjawiska. Niewielu będzie miało szansę zobaczyć je kiedykolwiek na własne oczy
Zobacz, o czym jeszcze pialiśmy w ostatnich dniach: 4-latka śpiewa wzruszającą piosenkę odchodzącemu przyjacielowi. Film stał się hitem
O tym się mówi: Już niebawem rachunki za prąd poszybują mocno do góry. Prezes URE nie pozostawił w tej kwestii najmniejszych złudzeń. Ile więcej zapłacimy