Charbel Makhlouf przyszedł na świat 8 maja 1828 roku w niewielkiej wiosce Biqa-Kafra w górach północnego Libanu. Jego rodzice byli ubodzy, ale pobożni, a ich piąte dziecko już od najwcześniejszych lat magnetyzowała modlitwa i osamotnienie.
Pomimo obiekcji najbliższych w wieku dwudziestu trzech lat odszedł z domu i wstąpił do klasztoru św. Marouna w miasteczku Annaya.
Dokonywał cudów, jego działalność przeszła do historii. Nawet po jego śmierci miały miejsce cuda
W 1898 roku Charbel Makhluf doświadczył olbrzymiego udaru w trakcie odprawiania mszy i odszedł ledwie po ośmiu dniach, w Wigilię Bożego Narodzenia. Miał wówczas siedemdziesiąt lat.
Trzy dni później pochowano duchownego na cmentarzu należącym do klasztoru. Ówczesny zwyczaj nakazywał, aby chować zmarłych bez trumny i tak też pochowano Charbela Makhlufa.
Bardzo niezwykłe wydarzenie sprawiło, że Charbel nie został zapomniany po pogrzebie, jak to było w przypadku poprzednich zmarłych mnichów. Przez kolejne czterdzieści pięć nocy jego nagrobek otoczony był oślepiającym, nieustającym światłem. Obserwatorami owego zjawiska było coraz więcej ludzi, ale nikt ze świadków nie był w stanie wytłumaczyć źródła światła.
Poproszono zatem o akceptację władze kościelne na ekshumację ciała mnicha. W noc jego śmierci mnisi z sąsiedniego klasztoru pognali do pustelni, ażeby ucałować jego ręce i otrzymać błogosławieństwo poprzez dotknięcie jego ciała.
Mnóstwo z nich przebywało tam całą noc, klęcząc przy nim i modląc się. Śnieg padał obficie, a mróz był dokuczliwy, co nie dziwi, jeśli pustelnia umiejscowiona była na wysokości tysiąca czterystu metrów nad poziomem morza. Czuwający pytali się nawzajem: „Jeżeli tak bardzo cierpimy tylko przez jedną noc, jak ojciec Charbel mógł tu żyć przez dwadzieścia trzy lata?”.
Po czterech miesiącach dokonano ekshumacji ciała, której towarzyszył bardzo znamienny znak.
Ciało Charbela ku zaskoczeniu świadków było perfekcyjnie zachowane, mimo że grób został zalany przez obfite deszcze. Charbela zabrano i przyodziano w nowe ubranie, po czym umiejscowiono w drewnianej trumnie w rogu prywatnej kaplicy klasztoru.
Jak się jednak okazało, należało zmieniać ciuchy dwa razy tygodniowo, gdyż dziwny płyn sączył się z ciała mnicha na zewnątrz. Opisywany jako mieszanka potu i krwi, po prostu wypływał. Cząstki materiału nasączone tym płynem rozprowadzono zaraz potem jako relikwie i przypisuje im się uzdrowienie.
O tym się mówi: Marlena Drozdowska opowiada po latach o kultowym "Mydełku Fa". Co mówi po latach
Zerknij: Przepowiednia siostry Łucji na 2022 rok. Jej słowa o Polsce wprawiają w osłupienie