"Sprawa dla reportera" już od lat osiemdziesiątych gromadzi przed telewizorami całe rodziny - nieraz było to nawet 8 milionów widzów w całej Polsce. Elżbietę Jaworowicz, prowadzącą ten program, bez wątpienia można nazwać żywą legendą stacji TVP. Niestety, jakiś czas temu jej autorytet został zachwiany. Wszystko za sprawą jednego odcinka.
Jaworowicz wcale nie jest taka, jaka się wydaje?
Elżbieta Jaworowicz według widzów jest idealną prowadzącą słynnego reportażu - potrafi dosadnie, jednak wciąż kulturalnie, doprowadzić omawiane sprawy do sedna. Jej najważniejszym celem jest pomoc tym, którzy tego najbardziej potrzebują.
"Spotkania z ludźmi i możliwość pomagania im to jest praca, która nigdy się nie nudzi. Każdy mój program jest debiutem, każdy czwartek jest premierą. Niemal każda poruszana w "Sprawie dla reportera" historia kończy się wymierną i skuteczną pomocą. I tak już od 30 lat" - wyznała prezenterka.
Chociaż w obecnej sytuacji na świecie może być to być utrudnione, to do tej pory wszystkie sprawy Elżbieta Jaworowicz załatwiała osobiście i przez długie lata działała w plenerze, odwiedzając osoby pokazywane w programie. Duży nacisk kładą na to jej współpracownicy z TVP, którzy stale zachwalają działania prezenterki.
"Nie tworzy materiałów na podstawie rozmów telefonicznych, a jeździ po całej Polsce i angażuje się w konflikty, mimo że często ludzie potrafią być wobec niej agresywni. Zna wszystkich swoich bohaterów, żyje ich sprawami. W jej oczach często widać łzy..." - mówili.
Sama dziennikarka powiedziała, że póki siły i zdrowie jej na to pozwolą, to jeszcze przez długi czas nie zwolni tempa i będzie nieść pomoc najbardziej potrzebującym.
Zaskakująca wpadka prezenterki
O swoich nieprzyjemnych doświadczeniach z Jaworowicz opowiedziała jedna z osób, które poprosiły dziennikarkę o interwencję.
"Oczekiwałam, by rzetelnie pokazano problem. Podczas nagrania w Radomsku, kiedy pani Jaworowicz uznała, że moje wypowiedzi są za mało emocjonalne, pozwalała sobie na różne "zachęty" i komentarze, np. "chyba kopnę tę babę". Niestety, nie podeszła uczciwie do moich adwersarzy. A przecież będąc w Radomsku mogła poprosić ich o wypowiedź, a wtedy może inna byłaby wymowa programu. Mnie zaprosiła do nagrania w studiu na 6 tygodni przed czasem, a ich na kilka dni. Nie przyjechali. Niestety, pani redaktor nie przeczytała listu, który druga strona konfliktu przesłała do telewizji. Ponadto pokazała na antenie moją płaczącą 16-letnią córkę i byłego męża, choć prosiłam, by tego nie robiła" - poskarżyła się Olga Chobot.
Pomimo wcześniejszych zapewnień o pomocy kobiecie, Jaworowicz całkowicie zamilkła, po tym jak Chobot przegrała apelację z oponentami.
"Rozmawiała ze mną bardzo niegrzecznie, wręcz arogancko. O tym, że wróci do tematu, nie było mowy, chociaż wcześniej obiecywała to widzom" - mówiła poszkodowana.
Jest to zupełnie inny obraz prezenterki niż ten przedstawiany przez jej współpracowników. Która Elżbieta Jaworowicz jest tą prawdziwą?
Zobacz także: Koronawirus na Pomorzu. Niepokojące wzrosty zachorowań
Może cię zainteresować: Policja w Krakowie. Mieszkańcy otrzymali liczne mandaty. O co chodzi
Pisaliśmy również o: Daniel Martyniuk płaci byłej żonie grosze. Mimo to, wciąż narzeka