Jak przypomina portal "Fakt", Kłodzko było jedną z miejscowości, które zostały dotknięte tegorocznymi powodziami. Woda zalewała ulice i wdzierała się do budynków. Franciszkanie podzielili się w mediach społecznościowych zdjęciem zalanego klasztoru i znajdującej się obok niego świątyni. Zwrócili się też o pomoc do wiernych. Nie wszystkim to się spodobało.
Kłodzko pod wodą
Kłodzko w województwie dolnośląskim znalazło się pod wodą, choć skalę zniszczeń udaje się dostrzec, gdy woda opadła. Wielka woda zalewała domy, sklepy, restauracji i świątynie. W powodzi ucierpiał także zakon franciszkanów i znajdujący się przy klasztorze kościół Matki Bożej Różańcowej.
Zakonnicy pokazali w mediach społecznościowych, jakie spustoszenie poczyniła woda w świątyni i klasztorze. Na zdjęciach widać kościelne ławki wyrwane przez wodę, zalane ołtarze i znajdujące się na nich figury, zniszczone elementy. Woda pojawiła się także na terenie klasztoru, sięgając niemal sufitu na parterze.
Duchowni zaznaczyli, że wiele cenniejszych rzeczy dzięki pomocy parafian udało się przenieść na wyższe kondygnacje i uratować przed niszczycielskim żywiołem. Duchowni poprosili też o wsparcie dla siebie i mieszkańców Kłodzka, którzy ucierpieli w powodzi.
Prośba zakonników nie wszystkim przypadła do gustu
Choć zakonnicy prosili o pomoc nie tylko dla siebie, ale i innych, którzy zostali dotknięci żywiołem, ich prośba spotkała się z licznymi negatywnymi komentarzami. "Ludzie stracili całe dobytki, nie mają gdzie wracać, szukają bliskich, a tutaj już zbiórka. To nie jest odpowiednia chwila" - stwierdził karcąco jeden z komentujących.
"Zakasać rękawy i do roboty" - dodał kolejny komentujący. Nie zabrakło też osób, które stanęły w obronie duchownych. "Ludzie, nie chcecie, to nie dawajcie. Po co jad i nienawiść?" - dopytywała kolejna z komentujących nagranie.
A wy, co o tym sądzicie?
To też może cię zainteresować: Spekulacje na temat Małgorzaty Tomaszewskiej zmieniają oblicze. Co sugerowała dziennikarka
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Ostre słowa Szymona Hołowni do dziennikarza. Poszło o niewygodne pytanie w sprawie powodzi
O tym się mówi: Dziewięć godzin czekał na ratunek. Wokół niego szalał żywioł. Poruszająca relacja