Jeden z blogerów postanowił przetestować sklepowe kurczaki. W tym celu mężczyzna zakupił drób między innymi w sklepach sieci Lidl i Biedronka. Jakie wnioski wysunął mężczyzna?
Mężczyzna do swojego badania zakupił cztery kurczaki. Pierwszy z nich pochodził z Lidla, a jego cena wynosiła 6,99, kolejny pochodził z Biedronki i był to kurczak pochodzący z wolnego wybiegu. Kolejne mięso pochodziło z prywatnego gospodarstwa, a czwarte z chowu ekologicznego.
Z początku mężczyzna miał problemy ze znalezieniem laboratorium, które podjęłoby się przebadania mięsa. Na szczęście udało mu się nawiązać współpracę z ośrodkiem badawczym, który znajdował się aż w Hannoverze. Mięso przebadano pod kontem obecności bakterii salmonelli, inhibitorów wzrostu i drobnoustrojów.
Badania wykazały,że żaden z kurczaków nie zawierał w sobie substancji hamujących wzrost drobnoustrojów. Ciekawe zjawisko pojawiło się w przypadku kurczaków z Lidla. Jak się okazuje, jedynie w nich wykryto obecność drobnoustrojów tlenowych.
[quote author=""]Kurczak “lidlowy” miał podwyższone parametry mikrobiologiczne [...] Są to wartości ostrzegawcze, nie dyskwalifikują produktu, a jedynie wskazują, że należy przyjrzeć się produktowi i procesowi produkcyjnemu. W badanym kurczaku są one przekroczone. Czyli coś poszło nie tak. Przerwano łańcuch chłodniczy (u producenta, dystrybutora lub konsumenta), popełniono błędy podczas uboju, w zakładzie jest brudno, przyczyn może być wiele i niekoniecznie po stronie producenta. Winien może być sam konsument. Zbadaliśmy jedną próbkę i trudno wyciągać daleko idące wnioski.
Warto sobie przypomnieć...PAWEŁ KRÓLIKOWSKI TRAFIŁ DO SZPITALA. AKTOR JEST POWAŻNIE CHORY