Że nic nie równa się z cierpieniem po odejściu ukochanego człowieka. Myliłam się. Najgorszy ból to zdrada, która przychodzi z dwóch stron naraz – od mężczyzny, którego kochałam, i od kobiety, która mnie urodziła.

Miałam dwadzieścia cztery lata, gdy szykowałam się do ślubu z Kamilem. Byłam zakochana po uszy. Widziałam w nim męża, ojca moich przyszłych dzieci, cały mój świat. Mama zawsze była przy mnie – wspierała mnie przy wyborze sukni, planowała dekoracje, mówiła, że zasługuję na szczęście.

Nie wiedziałam, że w tym samym czasie wodziła wzrokiem za moim narzeczonym.

Pierwsze sygnały były drobne. Długie spojrzenia. Szepty w kuchni. Tłumaczenia, że „pomaga mu coś omówić”. Zrzucałam to na stres przed ślubem. Mama była zawsze serdeczna, a Kamil nigdy nie dał mi powodów do zazdrości… do czasu.

Dwa miesiące przed ceremonią po prostu zniknął. Bez słowa. Bez pożegnania. Telefon milczał, jego rodzice nie wiedzieli, gdzie jest. Ja chodziłam jak cień, dniami płakałam, nocami patrzyłam w sufit, przekonana, że coś mu się stało.

A potem mama zaczęła dziwnie się zachowywać. Była nerwowa, unikała rozmów, znikała na całe dnie. Myślałam, że cierpi razem ze mną.

Nie cierpiała.

Prawda wyszła na jaw, gdy pewnego popołudnia wróciła do domu z wypukłym brzuchem, którego nie dało się już ukryć. Stałam jak wmurowana, patrząc na nią, jakby przede mną stanęła obca kobieta.

Mamo… jesteś w ciąży? – zapytałam, chociaż odpowiedź była oczywista.

Nie zdobyła się na słowo. Milczała. Patrzyła tylko w podłogę. A ja czułam, jak moje serce zamienia się w kamień.

Po godzinie płaczu i błagania o prawdę wyznała wszystko.
Ona i Kamil byli razem.
Za moimi plecami.
Od kilku miesięcy.
A dziecko, które nosiła… było jego.

Myślałam, że oszaleję. Czułam fizyczny ból – taki, który odbiera oddech. Zdrada jednej osoby boli. Zdrada dwóch, najbliższych, zabija duszę. Mama próbowała mnie dotknąć, wyjaśnić, powiedzieć, że to „stało się przypadkiem”. Odsunęłam ją, jakby była trującym jadem.

Nie rozumiem nawet teraz, jak mogła. Jak matka może odebrać własnej córce narzeczonego. Jak może patrzeć jej w oczy, wiedząc, że nosi w sobie owoc zdrady. Kamil nigdy się nie odezwał. Podobno zamieszkał z nią w innej miejscowości. Tworzą rodzinę. Podobno są szczęśliwi.

Ja zaś musiałam nauczyć się żyć od początku. Ale nie ma dnia, żebym nie czuła tamtej rany.

Najbardziej boli mnie jedno – mama nigdy nie przeprosiła szczerze. Ona uważa, że „serce nie wybiera”.
Ja uważam, że serce może być zepsute.

Dziś nie utrzymujemy kontaktu. Nie zobaczyła mojego dorosłego życia, nie wie, kim jestem, co robię, kogo kocham. I nie zobaczy już nigdy.

Nie dlatego, że jestem mściwa.

Dlatego, że nie da się odbudować czegoś, co ktoś spalił do fundamentów.

To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Po latach wróciłam do domu, licząc na ciepło od dzieci": Zamiast wsparcia dostałam tylko kłopoty

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Finansowa fala rusza już dziś. Do tych znaków zodiaku napłyną pieniądze jak nigdy