Po latach siedzenia w biurze nagle zostałam z niczym — rachunki rosły, oszczędności topniały, a ja z każdym dniem czułam coraz większy wstyd i bezsilność. Wtedy pojawiła się oferta: praca w sklepie z odzieżą używaną.

Nie wahałam się ani chwili. Pomyślałam, że to los daje mi drugą szansę. Może skromną, ale prawdziwą. Nie wstydziłam się, bo uczciwa praca to uczciwa praca.

Nie wiedziałam tylko, że ten sklep stanie się dla mnie szkołą życia – i rozpaczy.

Na początku wszystko wydawało się proste. Wieszanie ubrań, porządkowanie towaru, rozkładanie nowych dostaw. Pachniało detergentem i kurzem, ale przyzwyczaiłam się. Klienci przychodzili z uśmiechem, a ja zaczęłam wierzyć, że wreszcie znalazłam miejsce, gdzie odzyskam spokój.

Pierwszy szok przeżyłam podczas „dnia nowego towaru”.


Drzwi otworzyły się o siódmej rano, a przed sklepem stał już tłum. Ludzie pchali się, kłócili, krzyczeli. Niektórzy przychodzili jeszcze w nocy, żeby zająć miejsce w kolejce.

Kiedy otworzyłam drzwi, zobaczyłam coś, czego nigdy nie zapomnę.

Zanim zdążyłam się odsunąć, tłum wpadł do środka jak fala. Kobiety biegły między wieszakami, przewracały się, wyrywały sobie ubrania z rąk. Jedna z nich zrzuciła drugą na podłogę, bo obie chciały te same buty – znoszone, z porysowaną podeszwą.

Zamarłam. Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać.

Kiedy próbowałam ich uspokoić, jedna kobieta spojrzała na mnie z wściekłością w oczach i krzyknęła:


– Niech się pani nie wtrąca! Ja tu przyszłam po swoje!

A ja poczułam, że coś we mnie pęka.

Z każdym dniem było gorzej. Ludzie potrafili się obrażać, oszukiwać, nawet bić – o sweter, o płaszcz, o czapkę za pięć złotych. Niektórzy próbowali kraść, chowali ubrania pod kurtkami. A ja musiałam ich łapać i tłumaczyć, że to tylko używana rzecz, że nie warto.

Ale dla nich to było coś więcej – namiastka luksusu, którego nie mogli mieć.

Widziałam w ich oczach desperację. Tę samą, którą znałam, kiedy sama zostałam bez pracy. I wtedy zrozumiałam, że ta praca nie jest błogosławieństwem, tylko bolesną lekcją o ludzkiej biedzie i upokorzeniu.

Praca w sklepie z odzieżą używaną spadła mi z nieba. Na początku myślałam, że wreszcie stanę na nogi.

Ale gdy zobaczyłam, jak ludzie potrafią się upodlić dla pary butów, zrozumiałam, że świat dawno zwariował.

I że nędza ma różne twarze – nie tylko pusty portfel, ale też serce, w którym nie zostało już nic prócz wstydu i desperacji.

To też może cię zainteresować: Ania Przybylska przegrała walkę z rakiem trzustki. Te objawy pojawiają się, gdy jest już za późno

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Książę William przerwał milczenie. Ujawnił, w jakim stanie jest dziś księżna Kate