Po kolejnych 4 latach tata otrzymał prawo do opieki.


Byłem wtedy jeszcze dzieckiem, które nie rozumiało, dlaczego mama nagle stała się „odwiedzinami”, a tata – całym światem. On starał się jak mógł. Gotował nam proste obiady, chodził z nami do kina, czasem nawet opowiadał bajki na dobranoc, choć wychodziło mu to średnio.

Pewnego razu, po kolacji, położył mnie i siostrę spać. Około godzinę później obudził mnie dziwny dźwięk. Jakby… ktoś się dusił? Ale po chwili zrozumiałem – tata płacze.

Wyszedłem z pokoju, żeby go przytulić. Patrzę, a on siedzi przy stole w kuchni, głowę trzyma w dłoniach. Na stole leży jakiś list i zdjęcie.

– Tato? – zapytałem cicho.

Podniósł wzrok. Jego oczy były czerwone.
– Śpij, synku – powiedział, ale głos mu się załamał.
Spojrzałem na list. Rozpoznałem pismo mamy.

– To od mamy?
Skinął głową.
– Ona… ona nie chce nas więcej widzieć – wyszeptał. – Wyjeżdża. Na stałe.

Poczułem, jakby coś mnie uderzyło w brzuch. Miałem wtedy 8 lat. Myślałem, że rozwód to tylko „osobne mieszkania”, ale przecież rodzice zawsze będą obok. A teraz dowiedziałem się, że mama odchodzi – na dobre.

Tata przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułem, jak jego łzy spadają mi na włosy.
– Teraz mamy tylko siebie – powiedział. – I musimy się trzymać.

Minęło wiele lat. Mama nigdy się z nami nie skontaktowała. Zostały tylko zdjęcia i jedno, krótkie zdanie w liście, którego tata nigdy mi nie pozwolił przeczytać w całości.

Do dziś pamiętam tamtą noc – i to, jak po raz pierwszy zobaczyłem, że dorośli też mogą się bać.

Bo wtedy zrozumiałem, że nie każda historia ma szczęśliwe zakończenie.

To też może cię zainteresować: Tak żegnano Jadwigę Morawiecką. Wzruszające słowa poruszyły wszystkich

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Syn obiecał, że się mną zaopiekuje": Ale najpierw musiałam przepisać na niego dom