Znowu się spóźniał.
A może wcale nie przyjdzie?
Nie powinnam się dziwić.
To przecież jego styl.
Poznałam go przypadkiem.
Charyzmatyczny, uśmiechnięty, taki, który patrzy na ciebie, jakbyś była jedyną kobietą na świecie.
Już pierwszego dnia czułam, że to błąd.
— Mam żonę.
Ale potem dodał:
— Nie układa nam się od lat. To tylko kwestia czasu, aż się rozwiodę.
Uwierzyłam.
Bo chciałam uwierzyć.
Minęło kilka miesięcy.
Potem rok.
Dwa.
A ja wciąż byłam tą drugą.
Czekałam.
Bo mówił, że wszystko jest skomplikowane.
Że żona nie jest gotowa.
Że dzieci muszą dorosnąć.
Że to tylko kwestia czasu.
Pewnej nocy, kiedy leżeliśmy razem w łóżku, spytałam:
— A jeśli nigdy się nie rozwiedziesz?
Zaśmiał się, jakby to było śmieszne pytanie.
— Nie bądź głupia.
Ale ja nie byłam głupia.
Ja po prostu oszukiwałam samą siebie.
Minęły trzy lata.
Trzy lata sekretów.
Trzy lata samotnych świąt.
Trzy lata rozmów, które kończyły się wtedy, gdy ona wracała do domu.
Dziś miał mi powiedzieć, że z nią skończył.
Tak twierdził jeszcze wczoraj.
Ale jego telefon milczał.
Wpatrywałam się w ekran, licząc minuty.
W końcu zadzwoniłam.
Po kilku sygnałach odebrał.
— Nie dzwoń do mnie więcej.
Serce zatrzymało mi się na sekundę.
— Co?
— Nie mogę tego ciągnąć. Wybacz.
I rozłączył się.
Przez chwilę siedziałam w ciszy.
A potem zrozumiałam.
Nie było żadnego rozwodu.
Nigdy nie było.
Była tylko ja.
I trzy lata zmarnowanego życia.
To też może cię zainteresować: Kolejny przypadek błonicy. Lekarze potwierdzają zakażenie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Jarosław Kaczyński pochwalił inicjatywę Andrzeja Dudy. Prezes PiS zdradził też tajemnicę prezydenta