— Nie, kochana. To nasza propozycja — odpowiedziała z uśmiechem, jakby właśnie proponowała coś zupełnie normalnego.
Spojrzałam na męża. Siedział obok, milczący, z wzrokiem wbitym w blat.
— Chcecie, żebyśmy opłacili wam wakacje?!
Mieszkaliśmy u nich od roku.
Tymczasowo.
Tak przynajmniej nam się wydawało.
Po ślubie nie mieliśmy na wynajem, a oni sami zaproponowali, że możemy u nich zostać, dopóki się nie ustabilizujemy.
Ale z każdym miesiącem czuliśmy, że ich pomoc ma swoją cenę.
— Przecież my płacimy rachunki! — powiedziałam, czując, jak krew zaczyna mi wrzeć.
— To wasz obowiązek. Mieszkacie tu, więc to normalne — powiedział teść, popijając herbatę.
— A nasze zakupy? Sprzątanie? Wszystko, co robimy, żeby wam pomóc?
— Jesteście młodzi, powinniście pomagać starszym — dodała teściowa, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
— A teraz czas na coś w zamian — uśmiechnęła się i pchnęła w moją stronę wydrukowaną ofertę wycieczki do Grecji.
Pięć gwiazdek. All inclusive.
Koszt? Nasze dwie pensje.
Cisza.
W pokoju było słychać tylko tykanie zegara.
— Nie możemy tego opłacić — powiedziałam twardo.
Teściowa odchyliła się na krześle.
— A więc tak się odwdzięczacie za to, że daliśmy wam dach nad głową?
— Nie jesteśmy zobowiązani opłacać wam luksusowe wakacje — wtrącił w końcu mój mąż, a ja spojrzałam na niego z wdzięcznością.
— Naprawdę? — teściowa uniosła brew. — Ciekawe, gdzie teraz pójdziecie.
Serce mi stanęło.
To była groźba.
Oni chcieli, żebyśmy wiedzieli, że w tym domu nie mamy nic za darmo.
Że jeśli nie zapłacimy…
To stracimy dach nad głową.
Tego wieczoru długo nie mogłam zasnąć.
Wiedziałam jedno.
Musimy jak najszybciej stąd odejść.
Bo ten dom nigdy nie był naszym domem.
Był tylko pułapką.
To też może cię zainteresować: TV Republika ukarana. Stacja Sakiewicza musi zapłacić wysoką grzywnę
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Szymon Hołownia atakuje Sławomira Mentzena. Mocne słowa podczas kampanii prezydenckiej