Cztery różne historie, które prowadziły do tego samego punktu.
Punktu, w którym ja nigdy nie chciałem być ojcem.
Nie byłem złym człowiekiem.
Nie krzywdziłem nikogo celowo.
Ale nigdy też nie czułem się związany z żadnym z tych dzieci.
Każda kobieta mówiła to samo:
— To twój syn.
— To twoja córka.
A ja?
Ja tylko wyciągałem portfel i płaciłem.
Alimenty – regularne, zgodne z wyrokiem sądu.
Wszystko zgodnie z prawem.
Dzieci miały co jeść, miały ubrania, miały dach nad głową.
Czego więcej mogły chcieć?
A jednak każda z ich matek powtarzała mi to samo:
— Pieniądze to nie wszystko.
— Przyjedź.
— Oni cię potrzebują.
— Dlaczego nigdy nie dzwonisz?
— Dlaczego nie przychodzisz na urodziny?
— Dlaczego nie interesujesz się ich życiem?
Bo nie potrafiłem.
Nie umiałem być kimś, kim nigdy nie chciałem zostać.
Ojcem.
Najstarszy syn, już nastolatek, spojrzał mi raz prosto w oczy.
— A kim ty w ogóle dla mnie jesteś?
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
Jego matka patrzyła na mnie z rozczarowaniem, jakbym był ostatnim człowiekiem, na którego warto marnować czas.
A ja?
Ja tylko wyciągnąłem portfel.
— Ile potrzeba tym razem?
Chłopak uśmiechnął się kpiąco.
— Nic. Już nic od ciebie nie chcę.
I wtedy zrozumiałem, że straciłem wszystko, zanim jeszcze w ogóle spróbowałem to mieć.
Bo nie można być ojcem tylko na papierze.
A ja nigdy nie byłem kimś więcej.
To też może cię zainteresować: Agata Buzek pojawiła się na rozdaniu Orłów. Na czerwonym dywanie towarzyszył jej ktoś wyjątkowy
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Grażyna Szapołowska zdobyła się na szczere wyznanie. Do tej pory o tym nie mówiła