Starannie, z troską, jakby każdy plasterek wędliny i sera miał dla niej znaczenie. Nigdy dla mnie. Nigdy tak.

Odkąd pamiętam, wszystko kręciło się wokół Michała. Był jej słońcem, gwiazdą, całym światem. A ja? Cień, który nie powinien istnieć. Jeśli dostałam nowy sweter, to tylko dlatego, że Michałowi już się nie podobał. Jeśli słyszałam „kocham cię” – to zawsze było do niego.

Gdy miałam siedem lat, wróciłam do domu ze szkolnego przedstawienia. Występowałam jako główna bohaterka – nikt z mojej rodziny nie przyszedł. Matka powiedziała, że Michał źle się poczuł, więc musiała zostać w domu. To był pierwszy raz, kiedy zrozumiałam, że dla niej nie istnieję.

Kiedy miałam szesnaście lat, dostałam się do najlepszego liceum w mieście. Pojechałam na egzaminy tramwajem, sama. Michała podwoziła codziennie autem, mimo że jego szkoła była bliżej. „Ty sobie poradzisz, przecież zawsze byłaś taka samodzielna” – mówiła. Nie pytała, czy chcę być samodzielna.

W dniu moich osiemnastych urodzin Michał oblał egzamin na prawo jazdy. Płakał, a ona tuliła go przez całe popołudnie. Moich urodzin nikt nie zauważył.

Przestałam prosić. O cokolwiek. O uwagę, o miłość, o ciepło. Zrozumiałam, że w tym domu nie byłam córką. Byłam przypadkiem.

Dzisiaj stoję nad grobem tej kobiety. Ludzie płaczą, ktoś szepcze o „kochanie matki”, o „niewyobrażalnej stracie”. Michał płacze najgłośniej.

Patrzę na zimny marmur. W mojej głowie jest tylko jedno zdanie:

"Mamo, ty nigdy nie byłaś moja."

Odwracam się i odchodzę.

To też może cię zainteresować: Poruszające słowa księdza na pogrzebie Oli z "MasterChef Nastolatki". Rodzice zwrócili się z niezwykłą prośbą

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Poruszające słowa księdza na pogrzebie Oli z "MasterChef Nastolatki". Rodzice zwrócili się z niezwykłą prośbą