— Tatoś, to dla ciebie najlepsze rozwiązanie — powiedziała cicho, unikając mojego wzroku. — Będziesz miał tam opiekę, lekarzy, nie będziesz sam.
— Nie jestem sam tutaj — odparłem sucho.
Westchnęła, jakby przygotowała się na tę rozmowę od dawna.
— Wiesz, że Mateusz ma już osiemnaście lat. Powinien mieć własne miejsce. A twoje mieszkanie stoi puste przez większość czasu.
— Puste? — uśmiechnąłem się gorzko. — To mój dom.
— Właśnie… I chcemy, żeby Mateusz miał godny start w życie. Zamiast wynajmować, będzie miał coś swojego.
Spojrzałem na nią uważnie.
— A gdzie w tym wszystkim jestem ja?
Zawahała się.
— Nie możesz tu zostać wiecznie, tato…
Wiecznie.
Nie planowałem żyć wiecznie. Nie prosiłem o wiele. Ale nigdy nie pomyślałem, że dzień, w którym przestanę być potrzebny, nadejdzie tak szybko.
Miałem córkę. Miałem wnuka. Myślałem, że mam rodzinę.
A teraz zostałem problemem, który trzeba usunąć, żeby zrobić miejsce dla kogoś młodszego.
— Spakowałam już część twoich rzeczy — powiedziała, jakby to była kolejna sprawa do załatwienia.
Patrzyłem na nią. Moją małą dziewczynkę, którą kiedyś uczyłem jeździć na rowerze.
— Wyrzucasz mnie z mojego domu.
— Nie wyrzucam! — zaprotestowała gwałtownie. — Po prostu… to najlepsze rozwiązanie.
Najlepsze dla kogo?
Kilka dni później siedziałem w nowym miejscu.
Pokój pachniał obcością, łóżko nie było moje, a cisza była inna.
Mój wnuk dostał mieszkanie.
A ja dostałem łóżko w miejscu, gdzie ludzie czekają na koniec.
Najgorsze było to, że nie czułem już złości.
Tylko pustkę.
To też może cię zainteresować: Barbara Kurdej-Szatan ma powody do zadowolenia. Ogłosiła sukces
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Zakłócił przemówienie Trumpa. Reakcja była błyskawiczna