Kiedy Filip powiedział mi, że się żeni, byłam szczęśliwa.

Zawsze marzyłam o tym, żeby znalazł kogoś, kto będzie go kochał, wspierał, kto stworzy z nim dom pełen miłości. Wychowałam go sama, odkąd jego ojciec zmarł, i choć nigdy nie chciałam być nadopiekuńcza, czułam, że jesteśmy sobie bardzo bliscy.

Ale kiedy poznałam Natalię, coś we mnie zadrżało.

Była piękna, uśmiechnięta, czarująca – ale w jej oczach było coś, czego nie umiałam nazwać.

I to właśnie to spojrzenie sprawiło, że zrozumiałam: ona mnie nie chce w jego życiu.

Na początku ukrywała swoją niechęć.

Uśmiechała się na rodzinnych spotkaniach, mówiła do mnie „mamo”, ale czułam, że to nie jest szczere. Z czasem zaczęła subtelnie mnie odsuwać.

— Filip, może w te święta pojedziemy do mojej mamy? Twoja mama na pewno zrozumie…

— Kochanie, twoja mama jest taka nadopiekuńcza. Może powinniśmy trochę ograniczyć wizyty?

— Wiesz, twoja mama ma chyba za duży wpływ na ciebie. Może czas się trochę uniezależnić?

Filip się śmiał, zbywał temat, mówił, że przesadzam.

Ale ja czułam, że z każdym dniem tracę syna.

A potem przyszedł dzień, w którym wszystko się zmieniło.

Natalia wpadła do mnie do domu, jakby miała do załatwienia sprawę życia i śmierci.

— Musimy porozmawiać — powiedziała chłodno, siadając w moim salonie.

Byłam zaskoczona.

— Co się stało?

Splotła dłonie i spojrzała na mnie tak, jakby patrzyła na kogoś, kogo chce się jak najszybciej pozbyć.

— Nie możemy tak żyć — zaczęła. — Filip ciągle myśli o tobie. Dzwoni do ciebie, odwiedza cię… To nie jest normalne.

Poczułam, jak coś ściska mnie w gardle.

— Nie widzę w tym nic złego — powiedziałam spokojnie.

— Ale ja widzę.

Patrzyłam na nią, próbując zrozumieć, do czego zmierza.

A potem wypowiedziała zdanie, które zapamiętam do końca życia.

— Albo ja, albo ona.

Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.

— Chcesz, żeby wybrał?

— Tak. Albo jesteśmy rodziną, albo będziemy mieli wciąż kogoś, kto się między nami wtrąca.

Wtrąca?

Ja, matka, która go wychowała, miałam być dla niej problemem?

Kiedy Filip przyszedł tego wieczoru, czekałam na niego z drżącym sercem.

Nie kazał mi nawet mówić. Wiedział.

— Mamo… — zaczął cicho.

— Więc to prawda?

Opuszczając wzrok, skinął głową.

— Powiedziała, że jeśli nie przestanę się z tobą widywać… odejdzie.

— A ty?

Cisza.

Zrozumiałam.

— Wybrałeś ją.

Jego spojrzenie mówiło wszystko.

Nie wiem, jak długo siedziałam w pustym salonie, po tym jak wyszedł.

Nie płakałam.

Nie miałam już łez.

Zrozumiałam tylko jedno.

Straciłam syna.

Nie dlatego, że przestał mnie kochać.

Ale dlatego, że pozwolił komuś zniszczyć naszą więź.

I to bolało jeszcze bardziej.

To też może cię zainteresować: Elżbieta Jaworowicz zaskakuje widzów „Sprawy dla reportera”. Chodzi o walentynkowy występ


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Córka Daniela Martyniuka skończyła 6 lat. Zaskakujące, jak uczcił ten dzień syn Zenka