Zawsze byłam blisko z moim synem, Piotrem. Był moim jedynym dzieckiem, a po śmierci jego ojca nasza więź jeszcze bardziej się zacieśniła. Piotr zawsze powtarzał, że jestem dla niego najważniejsza i nigdy nie pozwoli, by cokolwiek nas rozdzieliło. Kiedy ożenił się z Martą, cieszyłam się jego szczęściem, choć z czasem zauważyłam, że nasze spotkania stają się coraz rzadsze. Nie przypuszczałam jednak, że pewnego dnia usłyszę coś, co złamie mi serce.


Zaczęło się niewinnie. Piotr tłumaczył swoje rzadkie wizyty obowiązkami w pracy, remontem mieszkania, a potem opieką nad ich nowo narodzonym synkiem. Rozumiałam to i nie narzekałam – byłam szczęśliwa, kiedy widziałam, że stara się być dobrym mężem i ojcem.

Jednak za każdym razem, gdy pytałam, kiedy się zobaczymy, słyszałam wymówki.
Pewnego dnia postanowiłam porozmawiać z nim otwarcie. Zadzwoniłam i zaprosiłam go na obiad.


– „Piotrze, czy możesz do mnie wpaść? Dawno cię nie widziałam.”


Zapadła chwila ciszy, a potem jego głos zabrzmiał dziwnie niepewnie.


– „Mamo, musimy porozmawiać. Ale może lepiej przez telefon.”


– „Coś się stało?”


– „Marta uważa, że ostatnio za dużo czasu spędzam u ciebie. Twierdzi, że zaniedbuję nasze życie rodzinne.”


Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć. Jak mogła uważać, że spędza u mnie za dużo czasu, skoro ledwie mnie odwiedzał? Zebrałam się na odwagę i zapytałam:


– „Piotrze, czy to ty tak myślisz, czy to tylko jej zdanie?”


Westchnął ciężko.


– „Mamo, to skomplikowane. Marta czuje, że kiedy jestem u ciebie, poświęcam mniej czasu jej i dziecku. Twierdzi, że to budzi w niej poczucie, jakby była mniej ważna.”


Te słowa były jak cios w serce. Czyżby Marta widziała we mnie rywalkę? Nie rozumiałam, jak mogła tak myśleć. Zawsze starałam się ją wspierać, pomagać przy dziecku, a nawet unikać jakichkolwiek sporów. Zamiast tego poczułam się odrzucona.


Postanowiłam porozmawiać z Martą osobiście. Zadzwoniłam i poprosiłam, żebyśmy się spotkały. Zgodziła się, choć w jej głosie wyczułam chłód.


Spotkałyśmy się w kawiarni. Marta przyszła punktualnie, ale już na początku rozmowy dała do zrozumienia, że nie chce słuchać moich argumentów.


– „Pani Marto, proszę mi powiedzieć, co się dzieje. Czy coś zrobiłam, że czuje się pani przeze mnie zagrożona?” – zapytałam, starając się zachować spokój.


– „Zagrożona? Proszę nie dramatyzować. Po prostu uważam, że Piotr spędzał u pani za dużo czasu. Teraz ma własną rodzinę i powinien się na niej skupić.”


– „Marto, ale przecież nie zabieram wam Piotra. On jest moim synem, a ja tylko chcę mieć z nim kontakt. Czy to naprawdę tak wiele?”


– „Proszę mnie zrozumieć. Dla mnie rodzina to teraz ja i nasze dziecko. A pani wciąż go wciąga w swoje sprawy, jakby był odpowiedzialny za wszystko, co dzieje się w pani życiu.”


Zaniemówiłam. Czy naprawdę uważała, że chciałam obciążać Piotra swoimi problemami?

Byłam niezależna, nigdy nie prosiłam o więcej, niż było konieczne. Czułam, że rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego, więc postanowiłam zakończyć spotkanie.


– „Marto, nie chcę się kłócić. Zawsze myślałam, że jesteśmy rodziną, i chciałam, żebyśmy mogli się wspierać. Ale jeśli tak pani uważa, nie będę naciskać.”


Marta spojrzała na mnie z mieszanką ulgi i chłodnego triumfu.


– „To dobrze, że pani to rozumie.”


Po tej rozmowie Piotr odwiedzał mnie jeszcze rzadziej. Zawsze wyglądał na rozdartego między lojalnością wobec matki a próbą utrzymania spokoju w swoim małżeństwie. Czułam, że nasze relacje nigdy nie będą już takie same.


Dziś widuję Piotra i wnuka tylko na większych rodzinnych uroczystościach. Staram się cieszyć każdą chwilą, ale trudno mi ukryć ból. Kocham mojego syna i zawsze będę na niego czekać, ale wiem, że Marta nigdy nie pozwoli nam wrócić do tego, co mieliśmy. Ta historia nauczyła mnie, że czasem miłość oznacza akceptację, nawet jeśli boli.


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Podczas badania DNA odkryłam, że moja córka nie jest biologicznym dzieckiem mojego męża"


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Moja synowa wniosła pozew o rozwód": Udowadniając, że wnuk nie jest dzieckiem mojego syna, zniszczyła rodzinę