Są kompletnie źle wychowani, jak sami się nazywają, "prości", ale to nie jest prostota, to jest właśnie to, złe wychowanie i niechęć do normalnego zachowania.
Przebywanie w ich pobliżu jest dla mnie nieprzyjemne, a mój mąż upiera się, że to jego brat, jesteśmy rodziną, więc powinniśmy być przyjaciółmi. Mój mąż ma starszego brata, Mirka. On ma już trzydzieści dziewięć lat, a ja i mój mąż, po trzydzieści. To wiek, w którym nie powinno się już zauważać dużej różnicy, ale między nami jest przepaść.
Mam wrażenie, że pochodzą z różnych rodzin, ponieważ mój mąż i jego brat są tak różni. Z jakiegoś powodu nie mamy w zwyczaju przeklinać, wycierać nosa rękawem, rozmawiać przy stole i upijać się do utraty człowieczeństwa.
Jeśli na stole są mocne trunki, a oni nie uważają święta za święto bez mocnych trunków, to możesz być pewien, że ta dwójka upije się do tego stopnia, że straci swoje człowieczeństwo. Oboje pracują, oboje mają dzieci, ale zachowują się jak neandertalczycy. Jeśli są żarty, to poniżej pasa, jeśli są jakieś spotkania, to zawsze z nadmiernym piciem.
Tyle razy mówiłam mężowi, że nie chcę się z nimi spotykać. Powiedziałam mu, że jeśli tak bardzo mu się to podoba, niech porozmawia ze swoją rodziną, która może powiedzieć wszystko przeciwko niemu, ale proszę, beze mnie i nie na naszym terytorium. Mój mąż jednak nalega, abyśmy byli przyjaciółmi jako rodzina.
Niedawno udało mi się oficjalnie pozbyć spotkań z tą źle wychowaną rodziną. Moim szczęśliwym biletem do beztroskiej przyszłości była moja ciąża, która została potwierdzona dwa tygodnie temu przez USG. Byłam podwójnie szczęśliwa — będę miała długo oczekiwane dziecko i mam oficjalną wymówkę od wielu przyszłych spotkań.
Moje szczęście byłoby idealne i kompletne, gdyby wczoraj mój mąż nie ogłosił, że jego brat będzie ojcem chrzestnym naszego dziecka. Powiedziano mi to tak, jakby było to faktem dokonanym. Kiedy oburzyłam się, że faktycznie warto konsultować się w takich sprawach, mój mąż spojrzał na mnie ze zdziwieniem i powiedział, że zawsze było tak, że ojciec wybierał ojca chrzestnego, a matka dziecka, matkę chrzestną.
Wcale nie jestem zadowolona z takiego podejścia. Nie chcę, żeby Mirek był ojcem chrzestnym mojego dziecka. A jeśli będę miała dziewczynkę? Dokąd pójdzie z takim ojcem chrzestnym? Czego może ją nauczyć? W ogóle nie chcę być osobiście związana z tymi ludźmi. Jak na razie to tylko krewni mojego męża i tyle, nie potrzebuję żadnych innych powiązań, a mam ich zbyt wiele.
O tym się mówi: Spore zmiany w "Familiadzie". Na premierowe odcinki teleturnieju przyjdzie nam długo poczekać