Tak przynajmniej twierdzi mój mąż. A na swoją obronę mogę przysiąc, że nie przejadam się, nie atakuję lodówki w nocy. Po prostu moje ciało nie chce oddać dodatkowych kilogramów, zwłaszcza po porodzie. To problem, którego bałam się, gdy byłam uczennicą. Ale po latach mnie to dopadło. Ku mojemu głębokiemu żalowi.
Z Igorem pobraliśmy się jako młodzi ludzie, którzy byli w sobie naprawdę zakochani. Nawet moja mama go chwaliła, po raz pierwszy w życiu polubiła mojego faceta, więc byłam wniebowzięta.
Ma dobrych rodziców, własne mieszkanie, dyplom teatralny i świetne perspektywy. Rzecz w tym, że albo przez znajomości, albo naprawdę z powodu jego talentów, Igor został zatrudniony jako prezenter telewizyjny w naszych lokalnych wiadomościach. Oczywiście nie mieszkamy w stolicy, ale mój mąż był rozpoznawany na ulicy nawet wtedy, a tym bardziej, teraz kiedy jest lokalnym celebrytą.
Cztery lata temu, kiedy dopiero przygotowywałam się do małżeństwa, mój wygląd był... Idealny. Przynajmniej tak mi się wydawało. Byłam szczupła, zgrabna i piękna. Nic dziwnego, uwielbiałam sport, nie byłam leniwa, aby spalić dodatkowe kalorie. Miałam też sekret, który znała chyba tylko moja mama. Była to genetyczna predyspozycja do otyłości — mojej osobistej plagi.
Jeśli utrzymywałam swoje ciało w ciągłym stresie i jadłam tylko "właściwe" jedzenie, mogłam się jeszcze utrzymać. Ale krok w lewo lub w prawo... Koniec. Igorowi w ogóle nie przeszkadzał mój wygląd. Dużo rozmawialiśmy, rozumieliśmy się z pół słowa. Poza tym nasi rodzice szybko się poznali. Nie sądziłam więc, że zostałam wybrana tylko ze względu na mój wygląd. A moje wewnętrzne kompleksy nie pozwalały mi nawet marzyć w tym kierunku.
Co to oznacza? Że chodzi o mój wewnętrzny spokój. A to podstawa szczęśliwej rodziny. Okazało się, że się myliłam. Teraz to dla mnie jasne: po urodzeniu Kasi stałam się zupełnie inną osobą. "Otyłą", jak mówią niektórzy. Wcześniej, kiedy miałam coś przypominającego brzuch, miałam nadzieję, że da mi to przewagę po porodzie.
"Oczywiście, że przytyję" - pomyślałam, ale zamierzałam szybko wrócić do poprzedniej formy. W końcu wszyscy widzieliśmy te idealne ciała aktorek po porodzie. Kilka miesięcy na powrót do formy, potem trochę więcej czasu na dojście do formy i już jest, piękna mama i jej zadowolona rodzina. Ale w moim przypadku tak się nie stało.
Wszystkie moje metody, wszystkie moje wysiłki, za którymi podążałem z taką wytrwałością i ogromną ilością — wszystko poszło na marne. Pojawił się cellulit, pojawiły się fałdy, nawet moja skóra stała się elastyczna jak gąbka.
Mój małżonek zabronił mi nawet spotykać się z naszymi wspólnymi przyjaciółmi. Nie mówi tego wprost, ale wiem, o co chodzi. Nie chce być ze mną widziany. Dla niego liczy się to, jak wygląda i z kim jest publicznie. Zamierzam więc poddać się liposukcji. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy nieżyczliwi ludzie raczej mnie nie wesprą ani nie zrozumieją. Mąż jednak ożywił się na samą myśl i już dał mi nawet na to fundusze.
Nie przegap: Nocne nagranie Daniela Martyniuka przelało czarę goryczy. Matka Danuta nie wytrzymała