Powiedziałabym nawet, że dobrze mu się powodzi. Ma własny duży dom, samochód i wyjeżdża na wakacje za granicę. Jak każda matka, cieszę się z jego szczęścia. To dobrze, że dziecko dobrze sobie radzi w życiu. Ale zachowanie mojego syna bardzo mnie irytuje.
Nie jestem jeszcze w wieku, w którym nie mogę przetrwać sama. Mam emeryturę, nadal pracuję i nawet nie myślę jeszcze o przejściu na emeryturę, bo to smutne żyć tylko z emerytury. Mam dwójkę dzieci. Córka mieszka na sąsiedniej ulicy, a syn wyjechał na podbój stolicy i dobrze sobie radzi. Nie jest leniwy, żeby przychodzić i chwalić się swoim bogactwem przyjaciołom i siostrze.
Rodzina mojej córki jest całkiem zwyczajna. Ona pracuje, zięć pracuje i wychowują dziecko. Nie nazwałabym ich biednymi. Jednak nie są też zamożni. Nie mam możliwości pomóc im w żaden poważny sposób. Ale siedzę z wnuczką, kiedy mnie o to proszą. Pomagam z warzywami i owocami z mojego ogrodu i innymi drobnymi rzeczami, gdy jest taka potrzeba.
Żyjemy dobrze, nie jemy pustego makaronu. Ale nie stać nas też na wyjazdy nad morze. Mój syn bez problemu może to robić i robi to regularnie, staram się mu nie narzucać. Piszę i dzwonię do niego, ale nie obarczam go swoimi problemami, nie proszę go o nic. Jakoś przyzwyczaiłam się do polegania w życiu na sobie, syn rzadko przyjeżdża w odwiedziny.
Czasami co roku, czasami raz na rok. Nigdy nie przyniósł mi, siostrze ani siostrzenicy niczego w prezencie, mimo że mówi mi, jak dobrze zarabia. W rzeczywistości wygląda na zadbanego. Jego ubrania są oczywiście drogie, jego buty są dobrej jakości i najwyraźniej dba o siebie. Kilka razy przyjechał bardzo drogim samochodem, pokazał mi zdjęcia i filmy swojego domu. Słuchanie o jego ogromnych dochodach i możliwościach jest już nudne.
Nie wątpię, że mój syn ma pieniądze: nie wymyśliłby wszystkiego. Ale nie rozumiem, dlaczego musi się popisywać i obiecywać coś, jeśli nie planujesz spełnić swoich obietnic?
Zerknij: Izabella Krzan zaliczyła wpadkę w programie na żywo. Jak poradziła sobie w nowej pracy