Zastanawiamy się z mężem, co jej kupić. Mamy wystarczająco dużo pieniędzy w banku, ale nie jesteśmy też oligarchami. Rozważaliśmy kupienie jej czegoś do domu. "Mamo, co powinienem ci kupić?" - zapytał mój mąż. "Zapłać za restaurację w ramach prezentu; to będzie najbardziej rozsądne rozwiązanie" - powiedziała.

Co to za prezent? Wszyscy jedzą i piją na nasz koszt, a potem bum, powie, że nie daliśmy jej żadnego prezentu! Ale mój mąż nalegał: zróbmy to, skoro mama prosi. Poszliśmy do restauracji średniej klasy. Zamówienie było dla 12 osób. Kiedy obliczyli menu na kolację, prawie zemdlałam. Nawet więcej niż połowa tego, co zarabia mój mąż!

Byłam oszołomiona, ale mój mąż odpowiedział: "Złóżmy zamówienie!". Wyszliśmy i wsiedliśmy do samochodu. Namówiłam męża, żeby porozmawiał z mamą, żeby doszli do porozumienia — żeby dał jej pieniądze i pozwolił kupić, co chce. a ojczym niech płaci w restauracji. Mój mąż tylko pokręcił palcem na skroni. Teraz nie mogę spać, bo pieniądze zostały zmarnowane nie wiadomo na co.

Zapamiętam ten prezent tylko dzięki zdjęciom i filmom. Powiedziałam mężowi: "Weź moją połowę, ja nie idę, oszczędzaj na mnie". Ale ten komentarz tylko wyprowadził mnie na powierzchnię: "Naucz się szanować moją matkę!" Jak mam ją szanować, skoro prosi o tak drogi "prezent", który zostanie zapomniany następnego dnia?

Jesteśmy młodą rodziną bez dzieci. Moglibyśmy wrzucić te pieniądze do skarbonki. Mamy własne potrzeby! Wkrótce prawdopodobnie pojawią się dzieci. Możemy świętować urodziny w domu. Dlaczego mamy karmić i poić jej przyjaciół?

Nie przegap: Rydzyk nie wytrzymał. Padły słowa o Janie Pawle II i Popiełuszce. Było ostro

Zerknij: Z życia wzięte. "Moja matka jest w ciąży": Ma 46 lat i uważam, że jest nieodpowiedzialna