Nigdy nie sądziłam, że ten dzień nadejdzie. Zawsze byłam dla swoich dzieci wszystkim.

Wychowywałam je samotnie po tym, jak ich ojciec nas zostawił. Poświęcałam dla nich swoje zdrowie, czas i marzenia. Dbałam o to, by mieli wszystko, co najlepsze, nawet kosztem własnych potrzeb. A teraz, w mojej starości, wydaje się, że już nie jestem im potrzebna.


Ostatnie miesiące były dla mnie trudne. Zdrowie nie jest już takie, jak kiedyś. Codzienne czynności stają się wyzwaniem. Wiedziałam, że moje dzieci to widzą, ale nigdy nie przypuszczałam, że będą chciały rozwiązać to w taki sposób.


Wszystko zaczęło się, kiedy zaprosili mnie na rodzinne spotkanie. Siedzieliśmy przy stole, a atmosfera była napięta. Zaczęli mówić o domu opieki, sugerując, że to dla mojego dobra, że tam będę miała profesjonalną opiekę i spokojne warunki do życia.


– Mamo, w twoim wieku już potrzebujesz kogoś, kto będzie ci pomagał na co dzień, – mówiła moja najstarsza córka z uprzejmym uśmiechem. – W domu opieki będziesz miała wszystko, czego potrzebujesz.


Poczułam, jak serce mi zamarło. Jak to możliwe, że moje dzieci, które zawsze były dla mnie wszystkim, teraz mówią mi, że chcą mnie oddać do domu opieki? Czy naprawdę nie chcą się mną zajmować?


– Przecież mam was. Zawsze wam pomagałam. Czy teraz nie możecie mi pomóc? – zapytałam, choć w głębi serca znałam już odpowiedź.


Spojrzeli na siebie, a potem na mnie.


– Mamo, to nie tak, – powiedział mój syn. – Chcemy dla ciebie jak najlepiej. Ale przed tym musisz uporządkować sprawy.


Zaskoczyło mnie to zdanie. Co mieli na myśli?


– O co wam chodzi? – zapytałam, choć zaczynałam podejrzewać, co zaraz usłyszę.


– Mamo, musisz napisać testament, – powiedziała moja córka, patrząc mi prosto w oczy. – Musisz wszystko rozdzielić, żeby potem nie było problemów.


Te słowa były jak cios. Zrozumiałam, że chodziło im nie o moje dobro, lecz o majątek. Chcieli, żebym najpierw wszystko rozdzieliła, a potem spokojnie trafiła do domu opieki, gdzie nie będę im już przeszkadzać. Czy to wszystko, co dla nich znaczyłam?


– Czy to dlatego tak się spieszycie z tym domem opieki? – zapytałam, czując, jak wzbiera we mnie gniew. – Chcecie się mnie pozbyć, ale najpierw musicie mieć pewność, że dostaniecie, co wasze?


Zamilkli, ale ich spojrzenia mówiły wszystko. Nie było w tym miłości ani troski, tylko chłodna kalkulacja. Chciałam wierzyć, że to nieprawda, że źle ich rozumiem, ale ich zachowanie nie pozostawiało złudzeń.


– Nie sądziłam, że tak to się skończy, – powiedziałam, próbując powstrzymać łzy. – Poświęciłam dla was całe życie, a wy teraz chcecie tylko majątku.


Moje słowa zawisły w powietrzu, a ja czułam, jak coś we mnie pęka. Zrozumiałam, że dla nich jestem już tylko ciężarem, a testament był dla nich jedyną rzeczą, która miała znaczenie.

Dzieci, dla których oddałam wszystko, teraz chciały odebrać mi resztki godności.


– Mamo, to nie tak, – zaczęła córka, ale nie chciałam już słuchać. Wstałam od stołu, wiedząc, że nic, co teraz powiedzą, nie naprawi tego, co się wydarzyło.


Opuściłam dom, w którym zawsze czułam się bezpieczna, z sercem ciężkim jak kamień. Czy to naprawdę tak wygląda starość? Czy na końcu życia człowiek zostaje sam, odrzucony przez tych, których najbardziej kocha?


Wiedziałam, że przede mną trudne decyzje. Ale testament nie był jedną z nich. Najpierw musiałam zastanowić się, jak żyć dalej, kiedy moje własne dzieci okazały się dla mnie obce.


To też może cię zainteresować: Jak samodzielnie odnowić napisy na nagrobku. Mamy praktyczne wskazówki


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Rydzyk nie wytrzymał. Padły słowa o Janie Pawle II i Popiełuszce. Było ostro