Kiedy dowiedzieliśmy się o ciąży, zaczęliśmy oszczędzać. Nie myśleliśmy o internecie, bo po urodzeniu dziecka będzie pracować tylko jedna osoba.
Oszczędzaliśmy, aby podczas urlopu macierzyńskiego móc opłacić czynsz i kupić niezbędne rzeczy dla dziecka. Kiedy byłam w szóstym miesiącu ciąży, przyszła moja teściowa i poprosiła nas o pożyczenie dużej sumy pieniędzy. Miała problemy z zębami i zdecydowała się na usunięcie, protetykę i tak dalej. Wybrała dobrą płatną klinikę, więc ceny tam były imponujące.
Od samego początku byłam temu przeciwna. Czułam się zaniepokojony rozstaniem z taką sumą. Te pieniądze były poduszką bezpieczeństwa, którą oszczędzaliśmy na dekret. Zapewniano nas, że otrzymamy pieniądze przed narodzinami dziecka, ale miałam wątpliwości. Dziecko się urodziło, ma teraz dziewięć miesięcy, a my nie otrzymaliśmy jeszcze pieniędzy. Utrzymujemy się z pensji męża.
Kupuję artykuły spożywcze tylko wtedy, gdy ich potrzebuję i w specjalnych ofertach. Nie pozwalamy sobie na nic ekstra. Dziecko jest jeszcze małe, cały czas jest w moich ramionach, więc nie mogę podjąć pracy na pół etatu. Nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy.
Gdybyśmy mieli zaoszczędzone pieniądze, nie musielibyśmy co miesiąc zastanawiać się, jak zapłacić czynsz. Moja teściowa miała robione zęby, chodzi szczęśliwa, ze śnieżnobiałym hollywoodzkim uśmiechem. Za każdym razem, gdy się uśmiecha, przypominam sobie, że to przez nią jesteśmy teraz w tak trudnej sytuacji finansowej. Najdziwniejsze jest to, że zachowuje się tak, jakby nie była nam nic winna.
Widzi, że jesteśmy w złej sytuacji, ale nigdy nie wyjaśniła, dlaczego nie zwraca pieniędzy; nawet nie próbowała nam w żaden sposób pomóc, choćby zwrócić część kwoty. Wielokrotnie mówiłam mężowi, żeby się z nią dogadał. Jeśli mieszkanie nie jest jeszcze na sprzedaż — a wątpię, żeby było — niech przynajmniej weźmie pożyczkę i zwróci nam pieniądze. Nie mamy z czego żyć. A on mówi, że ona nie ma pieniędzy, a gdyby miała, to by je oddała. Iść do matki i powiedzieć: "Nie obchodzą mnie wasze problemy, oddajcie nam nasze pieniądze"? Mąż jest oburzony.
Nie przegap: Kolor znicza ma znaczenie. To warto wiedzieć przed 1 listopada
O tym się mówi: Maryla Rodowicz okradziona w Wadowicach. Swoją pomoc zaoferował Krzysztof Rutkowski