Na szczęście nie śmierdzi (worek). Wczoraj wróciłem z pracy, wszedłem na swoje piętro, a w tym czasie sąsiad wyszedł ze swojego mieszkania i zwyczajowo wystawił śmieci na klatkę schodową.
Jak już wielokrotnie pisałem, nie mogłem milczeć. Zwróciłem sąsiadowi uwagę: "Michał, czy mógłbyś nie zostawiać worka ze śmieciami na podłodze? Zwłaszcza obok moich drzwi".
Sąsiad spojrzał na mnie od stóp do głów, jakby widział mnie po raz pierwszy - "Po pierwsze, nie kładę tego obok twoich drzwi, ale przy moich drzwiach. Torba w żaden sposób ci nie przeszkadza. Kiedy będę miał wolny czas, zabiorę i wyrzucę. W czym problem?" - "Nie ma żadnego problemu. Ale klatka schodowa jest miejscem publicznym i nie można tam zostawiać śmieci. I tak wychodzisz, więc zabierz śmieci ze sobą."
Sąsiad spojrzał na mnie ponownie i nagle przeszedł na wyższe tony - "Słuchaj, dlaczego zawsze się wszystkiego czepiasz?...? Moje śmieci przeszkadzają! Lepiej wkręć choć raz żarówkę, zamiast pilnować cudzych worków na śmieci!" Ja też nie milczałem - "OK. Następnym razem, jeśli zostawisz śmieci, wyrzucę je na twoją wycieraczkę. Nawet nie będę się tym przejmował."
"Tylko spróbuj!" "Nawet nie będę próbował. Po prostu to zrobię i tyle. Miłego dnia. Do następnego worka śmieci. Nie mogę się doczekać." Może się mylę. Ale moja cierpliwość ma swoje granice...
O tym się mówi: Kontrolerzy pojawili się u ojca Tadeusza Rydzyka. Pod lupą przelewy od Zbigniewa Ziobro