Ponieważ nie planowałam związku, ale on dotrzymywał mi kroku i prawie zaproponował wspólne mieszkanie, postanowiłam porozmawiać z nim bezpośrednio. Nic o nim nie wiedziałam, więc z góry ostrzegłam go, że rozmowa będzie poważna.
Spotkaliśmy się na neutralnym terenie w ulicznej kawiarni. Zapytałam, co zamówimy, ale powiedział, że nic nie chce. Mnie też niczego nie zaproponował. Przyszła kelnerka i wzięłam herbatę i ciasto. Nawiasem mówiąc, kiedy tam siedzieliśmy, przekopał mi połowę ciasta.
- Czy mogę zadać ci kilka pytań? - O co? - O ciebie, oczywiście. Proponujesz mi randkę, ale mocno się sparzyłam i muszę wiedzieć o tobie jak najwięcej. Muszę wiedzieć, czy jestem gotowa popełnić te same błędy ponownie. Arek spojrzał na mnie uważnie, a potem powiedział, że mój ton już go niepokoi
— Co jest nie tak z moim tonem? - To nie wróży nic dobrego. Moja żona zawsze tak do mnie mówiła, gdy rozmawialiśmy o pieniądzach — No wiesz, będzie pytanie o pieniądze, ale to będzie gdzieś na końcu. Czy to ci odpowiada? Nawet nie wiesz, jakie to pytanie. - Cóż, najprawdopodobniej zapytasz, ile zarabiam — powiedział dorosły mężczyzna w wieku 40 lat głosem zranionego dziecka. - Mylisz się — odpowiedziałam. Widziałam, jak natychmiast się rozluźnia. Odchylił się na krześle, podniósł nogę i majestatycznie skinął głową, wyglądając jak arabski szejk. Pytaj, o co chcesz.
Prawdopodobnie gdzieś w tym momencie powinien był zadzwonić dzwonek alarmowy. Oczywiście pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było pytanie o jego żonę. Ile lat byli razem, dlaczego się rozwiedli. Jego odpowiedź na ostatnie pytanie: "Nie chcę o tym rozmawiać, porozmawiajmy o tym później" nie zaskoczyła mnie.
Sama nie chciałam rozmawiać o moim małżeństwie. Drugie pytanie dotyczyło córki. Jak często się widują i... czy płaci alimenty? Zasadniczo moim zadaniem było dowiedzieć się, jak blisko są ze sobą i jak ją traktuje. W końcu mój były mąż uważa, że jeśli się rozwiedziemy, to dzieci będą tylko moje. A dla mnie to przede wszystkim zdrada. Zdrada dzieci. Dla mnie było ważne, żeby kochał swoją córkę.
Co więcej, jak miałby się dogadać z moimi dziećmi, skoro nie potrafił tego zrobić z własną córką? Po słowie "alimenty" zmienił wyraz twarzy. Chociaż próbował się powstrzymać, było to oczywiste. "Płacę", wycedził. "Zgodnie z nakazem sądowym, potrącają je z mojej pensji. Rzadko się widujemy, a jej matka nie jest z tego powodu zadowolona."
W zasadzie to mi wystarczyło. Potem były proste rzeczy dotyczące hobby. Jestem aktywnym wędkarzem i grzybiarzem i byłam ciekawa, jak bardzo mógłby mnie wesprzeć. W końcu zapytałam go, jak wyobraża sobie nasz związek, ponieważ już wcześniej zaproponował mi, żebym z nim zamieszkała. I wtedy Arek ożywił się: "Och, już to przemyślałem. Ile wydajesz na siebie i swoje dzieci?"
Na początku byłam zaskoczona, bo nie rozumiałam. Potem się nad tym zastanowiłam. Może on zdecyduje, co zrobić z budżetem? Wspólny, oddzielny czy jaki? Musisz odpowiedzieć. - Cóż, około 200-400 miesięcznie. - Dla trzech? To dobrze. Proponuję, żebyśmy od razu zrobili wspólny budżet. To znaczy, dam ci odliczoną kwotę. I możesz wydać te pieniądze, jak chcesz.
- Czekaj, przestań. Dlaczego? - Cóż, moja żona i ja tak robiliśmy, to było bardzo wygodne. Tylko ona nie była z tego zbyt zadowolona, zawsze próbowała robić skandal i żądała całej pensji. Jestem gotowy zainwestować w rodzinę tyle, co ty. Jest was tylko troje, a ja jestem sam — I ja mam sprzątać, prać, gotować?
Będę musiała pracować dodatkowe godziny, żeby robić mu zakupy, nosić je ze sklepu, gotować, prać jego ubrania, zmywać naczynia i sprzątać. Więc mam zawiesić sobie na szyi kolejne dziecko? Siedziałam tam, udając, że myślę. Chociaż nawet nie myślałam. "Przykro mi, ale myślę, że nie skorzystam z twojej hojnej oferty".
Arek wstał, spojrzał na mnie z wyrzutem i powiedział: "Tak właśnie myślałem. Chciałaś być ze mną tylko dla pieniędzy. Mówią, że wszystkie kobiety są przekupne i chciwe". Odwrócił się i odszedł, trzymając głowę wysoko, a ja siedziałam tam przez długi czas, zastanawiając się, co to było.
Zerknij: Wielu seniorów straci swoje "czternastki". Kto będzie musiał zapomnieć o dodatkowym świadczeniu
Nie przegap: Mikołaj Roznerski zdecydował. Nie puści syna na lekcje religii