Takie morały słyszę od lat. Ani ona, ani moja siostra mnie nie wspierają, na wszystko mają taką samą odpowiedź — wytrzymaj, wszyscy tak żyją. A ja jestem już tak zmęczona tym wszystkim, nikt tak naprawdę nie namawiał mnie do ślubu.

To była moja decyzja i nie winię nikogo, moje oczy widziały, co biorę. Ale w tamtym czasie nosiłam różowe okulary, które bardzo zniekształcały rzeczywistość. A takie okulary iluzji zwykle pękają, gdy szkła są skierowane do wewnątrz. Od czterech lat jestem mężatką. Urok mojego męża prysł w drugim roku małżeństwa. I nie chodzi o to, że codzienne życie zjadło romantyzm w naszym związku. On nigdy nie istniał.

Po prostu kiedy minął czas pierwszego zauroczenia, zaczęłam wyraźnie rozumieć, że mój mąż nie był tym, co sobie wyobrażałam. Okazało się, że mój mąż nie był "domatorem", ale po prostu leniwym mężczyzną, którego nie interesowało nic poza piwem i telewizją. Podczas gdy kiedyś cieszyłam się, że spędzamy wszystkie weekendy razem w domu, myśląc, że to takie rodzinne i romantyczne, zdałam sobie sprawę, że on nie potrzebuje niczego więcej.

Nie pozwalał mi nawet wychodzić samej na spotkania z jego koleżankami. Powiedział, że jestem teraz mężatką, więc muszę być z mężem. Z jakiegoś powodu myślałam, że po prostu chce mnie mieć przy sobie. Teraz widzę wyraźnie, że był po prostu domowym tyranem, który nie chciał pozwolić mi odejść ze względu na własną wygodę.

Jeśli wcześniej byłam pewna, że mój mąż był świetnym specjalistą, który po prostu nie był doceniany przez swojego zazdrosnego, pozbawionego talentu szefa, to po kilku latach stało się oczywiste, że był po prostu leniwym człowiekiem z zawyżoną samooceną.

Nie stał się taki nagle, zawsze taki był, po prostu z jakiegoś powodu nie zauważyłam tego, na co wszyscy moi przyjaciele zwrócili mi uwagę na początku. Miłość, jak to mówią, jest zła. Kiedy zdałam sobie sprawę, że mój mąż nie jest moim wsparciem, ale stał się kamieniem przywiązanym do moich stóp, zaczęłam myśleć o rozwodzie. Oczywiście nie od razu. Na początku próbowałam jakoś z nim porozmawiać, zrobić coś, by odwrócić sytuację. Ale potem zdałam sobie sprawę, że to na nic. Kiedy okazało się, że będziemy mieli dziecko, mój mąż zaczął się na chwilę zmieniać.

Wykazał się aktywnością, zmienił nawet pracę na nieco lepiej płatną. Uznałam, że lody pękły, ale entuzjazm męża trwał pół roku, a potem wszystko wróciło do normy i mogłam już tylko rozmawiać z mamą o tym, co mnie dręczy. W ciągu kilku lat małżeństwa straciłam przyjaciół, ponieważ ludzie znudzili się graniem w tę samą grę, a na początku byłam całkowicie pochłonięta życiem rodzinnym, a potem, w trosce o spokój w rodzinie, nie sprzeciwiałam się mężowi. Ale rozmowa z moją matką nie poprawiła mi samopoczucia.

Uważała, że wszystko w moim życiu jest w porządku, że zmyślam. Jej zdaniem mój mąż jest normalny, jak każdy inny. Co z tego, że leży na kanapie, a nie u kogoś w domu? Co z tego, że zarabia za mało i nie chce niczego zmieniać, przecież pracuje. Kiedy po raz pierwszy powiedziałam, że chcę rozwodu, właśnie urodziłam syna. Moja matka dała mi spokój i powiedziała, że gadam bzdury, bo moje hormony jeszcze nie wróciły do normy.

Każdego dnia coraz wyraźniej zdawałam sobie sprawę, że popełniłam błąd i nie mogłam dłużej zostać z tym mężczyzną. - Jesteś gotowa zniszczyć swoją rodzinę i zostawić syna bez ojca z powodu własnych fikcji! Nawet nie waż się myśleć o rozwodzie, to nie wystarczy, by bezkarnie zhańbić rodzinę — usłyszałam od matki...

Jeśli mój szef pomoże mi i umożliwi pracę w domu, złożę pozew o rozwód i nie obchodzi mnie zdanie matki, ani mojej siostry!

Zerknij: Nie wyrzucaj opadłych jabłek! Oto jak je wykorzystać w ogrodzie

O tym się mówi: Potwierdziły się plotki dotyczące Katarzyny Ciochopek i Macieja Kurzajewskiego. Teraz już wszystko jasne