Wiedziałam, że jego ojciec wykładał filozofię na uczelni, a matka była ekonomistką w dużej firmie i myślałam, że nasza znajomość będzie przebiegać gładko, chociaż nie byłam pewna, jak rodzice Adriana zareagują na fakt, że mam dwuletniego syna.

Adrian uspokoił mnie, mówiąc, że najważniejsze jest jego nastawienie do mojego dziecka, bardzo mu się podobało, a po ślubie chciał adoptować mojego Dominisia. Spotkali się ze mną serdecznie, stół był nakryty oczywiście nie jak co dzień, miło rozmawialiśmy o wszystkim, ojciec Adriana mówił więcej, czasami wdając się w długie filozoficzne wywody, że tak powiem, o specjalności.

Gdy ojciec i matka Adriana dowiedzieli się, że jestem nauczycielką matematyki w szkole, oboje byli zaskoczeni, a jego matka dodatkowo rzuciła oczywisty komplement: "Wow, ja zawsze miałam problemy z matematyką, mimo że skończyłam ekonomię, ale tam poza tabliczką mnożenia, którą trzeba znać, nikt nie wymaga całek!"

Zażartowaliśmy z tego, powiedziałam, że w razie czego pomogę z całkami, po czym płynnie przeszliśmy do mojej biografii. Gdy moi potencjalni teściowie dowiedzieli się, że jestem już mamą, radość na ich twarzach prysła. "Teściowa" zapytała ze zdziwieniem: - Jak ci się to udało, bez męża?... Wzruszyłam ramionami: - W zasadzie, jak zwykle, zdarza się, a ja nie miałam związku z mężczyzną, którego kochałam.

Adrian zaczął łagodzić sytuację, ale było to niezdarne, a raczej w ogóle nie działało. Ojciec-filozof z jakiegoś powodu od razu stracił elokwencję, w zamyśleniu mieszał herbatę łyżeczką i monotonnie powtarzał: - Hmmm... Zrozumiałem, że to "hmmm..." powiedziało wszystko, wstałam i pożegnałam się: - Dziękuję za herbatę, muszę iść do syna.

Już ubierając się w przedpokoju, usłyszałam, jak mama strofuje Adriana, pytając, gdzie miał oczy, a w odpowiedzi — cisza. Musiałam zatrzasnąć drzwi wejściowe gościnnego mieszkania bez pomocy właścicieli.

Nastrój oczywiście był zły, natychmiast zauważyła to moja siostra, która siedziała tego wieczoru z Dominikiem. Nie zadawała zbędnych pytań, trzymając siostrzeńca w ramionach, powiedziała tylko: - Bardzo czekaliśmy na mamę, prawda, Domiś?

Mój syn uśmiechnął się do ucha i wyciągnął do mnie ręce. Mój narzeczony zadzwonił do mnie następnego dnia i próbował coś wyjaśnić, ale ucięłam to: "Adi, nie musisz nic mówić, po prostu nie zawracaj mi już głowy. Rozłączyłam się, zablokowałam jego telefon i to był koniec.

Nie przegap: Z życia wzięte. "Rozwodzimy się": Powiedzieli rodzice w trakcie obchodów ich srebrnej rocznicy

O tym się mówi: Wielkie zmiany w karierze Piotra Zielińskiego. To jest już oficjalne