Faktem jest, że to już drugi raz, kiedy mój mąż zrobił sobie "przerwę w związku" i wyprowadził się z mojego domu.

Za pierwszym razem stało się to po trzech latach małżeństwa, kiedy nasz najstarszy syn miał sześć miesięcy. Byliśmy wtedy młodzi i emocjonalni. Dodatkowo posiadanie dziecka bardzo nas zmęczyło. Nieprzespane noce, stres...

Pamiętam, że dużo przeklinaliśmy i robiliśmy sobie głupie pretensje. W końcu zdecydowaliśmy, że musimy zamieszkać osobno i zastanowić się, czy naprawdę potrzebujemy siebie nawzajem. W tym czasie mój mąż wyprowadził się ode mnie do swoich rodziców.

Ani oni, ani moja mama i tata nie rozumieli tego w tamtym czasie. Powiedzieli nam, że tak się nie robi w rodzinie. Że takie rzeczy można robić tylko wtedy, gdy nie ma się poważnego związku i dzieci. A kiedy już stworzy się rodzinę, nie można od siebie odpocząć.

Byłam tak zła na mojego męża, że nie chciałam go widzieć w pobliżu. Nie pomagał mi przy dziecku i bał się go zabrać. Poza tym musiałam też opiekować się mężem.

Kiedy więc zostałam sama z dzieckiem w mieszkaniu, poczułam ogromną ulgę. Co więcej, moja mama często przychodziła mi z pomocą.

Mąż nadal przekazywał mi pieniądze. Moi teściowie ściśle to monitorowali. A my, po prawie miesiącu siedzenia w różnych kątach, w końcu pogodziliśmy się i wróciliśmy do siebie.

Staraliśmy się nie wspominać sobie o tym incydencie. Później miałam podejrzenia, że tak naprawdę uciekł, bo był zmęczony dzieckiem. Odepchnęłam jednak od siebie te myśli, nie chcąc myśleć źle o moim ukochanym.

Osiem lat później zdecydowaliśmy się na drugie dziecko. Doszliśmy do wniosku, że mamy wystarczająco dużo pieniędzy, a nasz starszy syn rozpoczął szkołę. To był właściwy moment.

Zaszłam w ciążę i urodziłam drugiego syna. Było to moralnie, fizycznie i finansowo łatwiejsze. Miałam doświadczenie i wiarę w swoje umiejętności. Jakoś przeszliśmy przez początkowy okres bez nerwów. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Ale mój mąż znów stał się drażliwy, zawsze niezadowolony. Nie był zadowolony z bałaganu w domu ani z jedzenia, które nie było ugotowane na czas. Nie podobało mu się, że musiał wozić najstarsze dziecko na treningi. Kiedyś to robiłam, ale teraz nie miałam takiej możliwości.

Po dwóch miesiącach takiego życia nagle powiedział to samo zdanie o przerwie w związku i zaczął się pakować.

- "Zwariowałeś?" Zapytałam go: "Jaka przerwa? Po co? Opuszczasz nas?

- "Nie zostawiam cię", przewrócił oczami. "Po prostu chcę przez chwilę żyć sam. Zrozumieć siebie. Pamiętaj, że już raz przez to przechodziliśmy. Pomogło nam to wtedy uratować nasz związek.

- Byliśmy wtedy bardzo młodzi i nie potrafiliśmy właściwie rozwiązywać problemów. Dopiero co groziliśmy sobie rozwodem. A w ogóle to podejrzewam, że uciekłaś, bo w domu było małe dziecko i byłeś nim zmęczony. "Teraz robisz to samo" - odpowiedziałam, nie kryjąc urazy - "To znaczy, że mam sama dźwigać wszystko, co razem stworzymy? Przecież to też twoje dzieci!

- "Wtedy ci to nie przeszkadzało" - zaczął argumentować mój mąż - "Co się zmieniło?

- Wtedy nie rozumiałam twoich motywów. Myślałam, że sprawiasz, że czuję się źle, a potem wyprowadzasz się, bo sprawy się nie układają. Ale tak naprawdę uciekałeś od odpowiedzialności. Chciałam po prostu odpocząć. Czy ktoś da mi odpocząć?

Ale bez względu na to, jak wiele dowodów dawałam, mój mąż nadal się pakował.

- "To tylko na miesiąc, nie dłużej", zapewnił mnie. "Zabiorę Kubę na trening i wyślę ci pieniądze. Poproszę mamę, żeby przyjechała i ci pomogła.

- Nie chcę, żeby twoja mama przyjeżdżała. Mam męża, a moje dzieci mają ojca. Ty. Więc bądź przy mnie. Pomagaj, jak możesz, bierz udział w życiu rodziny" - nie zgodziłam się na warunki męża.

- "Słuchaj, wynająłem już mieszkanie i spakowałem swoje rzeczy" - odpowiedział niegrzecznie. Jeśli nadal będziesz na mnie naciskać, naprawdę złożę pozew o rozwód! Powiedziałem ci grzecznie — chcę przerwy w związku!

Chwycił swoją torbę i wybiegł z mieszkania. Zostałam w domu w kompletnym szoku. Zadzwoniłam do mamy i teściowej. Obie uważają, że sytuacja jest szalona, ale uważają też, że to ja jestem winna.

- "Pamiętaj, że to ty pozwoliłaś mu wtedy odejść" - powiedziała moja matka. "Teraz wykorzystuje tę szansę, prawie jakby to była szansa. Powinnam była postawić na swoim i nalegać, by został.

Moja teściowa ma takie samo stanowisko.

I myślę, że nie powinnam zmuszać człowieka, który tak ucieka od swojej rodziny. Więc on chce uporządkować sprawy w związku? Czy nadal nie jest czegoś pewien? Niech idzie, gdzie chce, ja go do domu nie wpuszczę...

Nie przegap: Z życia wzięte. "Zrobiła wszystko, by pozbyć się synowej": Szybko tego pożałowała

Zerknij: Anna Cieślak szczerze o związku z Edwardem Miszczakiem. Zdradziła całą prawdę