Mama sama wychowywała mnie i mojego brata. Mój ojciec opuścił rodzinę, gdy Gabryś miał zaledwie dwa lata, ale potem płacił solidne alimenty i nigdy nie mieliśmy żadnych problemów finansowych, zwłaszcza że moja mama pracowała jako główna księgowa i sama dobrze zarabiała.
Jednocześnie nigdy nas nie rozpieszczała. Zarówno ja, jak i mój brat mieliśmy "minimum socjalne" w postaci zabawek, ubrań i wszystkiego, co niezbędne do szkoły. Żadnych wymyślnych laptopów do gier, telefonów czy czegokolwiek innego.
Urodziny — również skromnie, w rodzinnym gronie, nawet moje dojście do pełnoletności "świętowaliśmy" z mamą i bratem, bo nasza "głowa rodziny" odmówiła zorganizowania uczty dla moich przyjaciół. Najbardziej byłam zdumiona, gdy po otrzymaniu świadectwa usłyszałam od mamy:
- Teraz, moja droga, jeśli chcesz studiować, nie będę cię dalej ciągnąć, możesz liczyć tylko na jedzenie!
Na początku myślałam, że to jakiś niecny żart, ale mama nie żartowała, a ja musiałam przez rok pracować, żeby uzbierać "kapitał początkowy" na dalszą edukację i studiować — na wydziale wieczorowym, mając czas na równoległą pracę.
Z zazdrością patrzyłam na kilku moich kolegów z klasy, którzy studiowali na tym samym wydziale i z tymi samymi nauczycielami co ja, tylko za pieniądze swoich rodziców.
Otrzymywali stypendium, cieszyli się wszystkimi urokami życia studenckiego, podczas gdy ja musiałam nieustannie myśleć o tym, czy wystarczy mi pieniędzy na opłacenie kolejnego semestru...
Mimo wszystko doszłam do celu, który sobie postawiłam, nie dzięki mamie, ale mimo jej kaprysów i chęci "nauczenia" mnie samodzielności.
Ale ja nie mam poczucia wdzięczności za te nauki, jak tylko zdobyłam dyplom i dostałam pełnoprawną pracę, od razu wynajęłam mieszkanie i wyprowadziłam się od matki na swoje. Może nie zawsze jest to bułka z masłem, ale żyję całkowicie niezależnie.
W tym roku mój brat skończył szkołę i stanął przed tym samym problemem. Moja mama "pogratulowała" mu otrzymania świadectwa tym samym zwrotem co mnie:
- Idź synu na swoje!
Mój brat zadzwonił do mnie i skonsultował się ze mną, co robić. Miałam trochę oszczędności i obiecałam Gabrysiowi, że pomogę mu zapłacić za pierwszy semestr, także w trybie wieczorowym lub korespondencyjnym. Wzdychając, mój brat podziękował mi i odpowiedział, że poszuka pracy.
Dlaczego mama nie chce mu pomóc, tak jak nie chciała płacić za moje studia, nie wiem. Nie da się zaprzeczyć, że mama ma pieniądze, ale siedzi na nich jak pies na sianie.
Prędzej czy później będzie musiała przejść na emeryturę, to już niedaleko. A wtedy będzie mogła polegać tylko na swojej skarbonce, której nie chciała otworzyć dla mnie i mojego brata. Nie zamierzam jej pomagać i wątpię, żeby mój brat chciał.
Nie przegap: Z życia wzięte. "W dniu 80. urodzin Aniela otrzymała nietypowy prezent od wnuków": Był to "bilet" do domu opieki
Zerknij: Katarzyna Dowbor wyznaje całą prawdę. "To taki mężczyzna, który mnie codziennie budzi"