Jedna z czytelniczek postanowiła podzielić się z nami tą historią.
Kiedy skończyłam 18 lat, wyszłam za mąż. Choć wydawało mi się, że jestem dorosła, tak naprawdę byłam jeszcze dzieckiem. Byłam zakochana bez pamięci i nie myślałam o tym, jak będzie wyglądało moje życie. Koncentrowałam się na tym, że będę miała piękną białą suknię i złoty pierścionek na palcu.
Pękałam z dumy na myśl o tym, że to ja spośród wszystkich moich koleżanek z klasy, pierwsza wyszłam za mąż. Parzyłam z góry na wszystkie znajome. W końcu ja byłam już mężatką, a one, jak miały szczęście, chodziły tylko na randki.
Rodzice starali się wybić mi z głowy małżeństwo w tak młodym wieku. Niezależnie od tego, jak racjonalne były ich argumenty, pozostawałam nieugięta i dopięłam swego. Stanęłam na ślubnym kobiercu. Niestety moje szczęście nie trwało długo.
Coraz częściej zadawałam sobie pytanie, po co był mi ten ślub. Mój mąż był ode mnie starszy o 6 lat i zdecydował, że zamieszkamy wspólnie z jego rodzicami. Dopóki Nikodem był przy mnie, wszystko było w porządku, ale kiedy wrócił do pracy, zaczęły się delegacje, a ja zostawałam sama z jego rodzicami na długie tygodnie.
Niestety wyjątkowo dotkliwie poczułam, że teściowa wcale nie będzie dla mnie jak druga matka. Każdego ranka zrywała mnie z łóżka o szóstej rano, mówiąc: „jesteś mężatką, więc wstawaj i pracuj. Czas dzieciństwa się już skończył”.
Ona szła do pracy, a ja miałam zająć się wszystkimi obowiązkami domowymi. Mieszkaliśmy na wsi, a teściowie mieli gospodarstwo. Musiałam doić krowy i zajmować się wszystkimi zwierzętami, jakie hodowali. Do tego musiałam sprzątać, prać, gotować. Moi rodzice nie hodowali zwierząt, więc nie miałam pojęcia, jak powinnam się nimi opiekować.
Niestety nie potrafiłam się zająć się zwierzętami, tak, jak trzeba, co doprowadzało moją teściową do furii. Myślałam, że kiedy Nikodem wróci do domu, stanie po mojej stronie, ale on tylko powiedział, że skoro jego matka sobie radzi sama, ja też w końcu zacznę.
Powiedziałam mu, że nie chcę mieszkać z jego rodzicami. Po wielu prośbach wreszcie się na to zgodził. Wynajęliśmy dom, który z czasem udało nam się kupić. Nikodem chciał hodować bydło, ale się na to nie zgodziłam. Postawiłam sprawę jasno „albo świnie, albo ja”. Zadziałało i przestał o tym mówić.
Z czasem dojrzałam jednak do decyzji o własnym ogrodzie, a nawet o hodowli kilku kur. Kiedy na świecie pojawili się najpierw nasz syn, a potem córka, wspólnie z mężem zdecydowaliśmy, że żadne z nich po ślubie nie będzie z nami mieszkało. Tak będzie dobrze dla nas wszystkich.
Zgadzacie się z tym?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Święta to dla mnie zazwyczaj czas szalonej gonitwy. W tym roku spędziłam je w szpitalu. Mój mąż jest niezadowolony
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Roksana Węgiel pokazała niezwykłe zdjęcie. Czy jej miłość z Kevinem Mglejem kwitnie