Po ślubie postanowiliśmy z mężem zamieszkać z jego rodzicami w czteropokojowym mieszkaniu, aby zaoszczędzić na własne cztery kąty. Żyliśmy wszyscy razem, w zgodzie i spokoju, bez kłótni i konfliktów. Rok później urodził się nasz syn Jaś. Mniej więcej wtedy prawie udało nam się zaoszczędzić wystarczająco dużo pieniędzy na własne mieszkanie.
Trzy dni po tym, jak wróciłam z Jasiem do domu, moja teściowa wypiła trochę za dużo wina i w tym stanie powiedziała mi, że jest przekonana, że Jaś nie jest biologicznym dzieckiem jej syna. Aby udowodnić swoje racje, zażądała ode mnie nawet testu na ojcostwo.
Żeby było sprawiedliwie, zasugerowałam, żeby mój teść również poddał się temu zabiegowi. Zrobiliśmy test następnego dnia. Kiedy przyszły wyniki, mój mąż przeczytał je jako pierwszy. Czytając, milczał, a potem nagle rzucił kartki w matkę i złapał naszego syna i mnie za rękę, wyprowadzając nas do naszego pokoju.
Powiedział, że przeprowadzamy się do moich rodziców. Zaczęliśmy pakować rzeczy do samochodu. Nie rozumiałam, co się dzieje, ale posłusznie spełniłam jego prośbę. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, mąż powiedział, że jest biologicznym ojcem Jasia. Niestety okazało się, że mój teść nie był biologicznym ojcem mojego męża.
Poczułam się winna, że w gniewie zaproponowałam alternatywę, co spowodowało rozpad rodziny. Teść złożył pozew o rozwód. Czuję się winna, ale myślę, że w dużej mierze to głupota i zazdrość teściowej doprowadziła do tego, że zniszczyła szczęście swojej rodziny.
To też może cię zainteresować:Z życia wzięta. Mój mąż zostawił mnie dla innej. Z pomocą przyszedł jego brat. Wtedy stało się coś zaskakującego
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Sylwia Peretti udzieliła pierwszego wywiadu po stracie syna. Padły poruszające słowa. Nie da się przejść obok nich obojętnie