Kiedy jest się młodym człowiekiem, jest się pewnym, że pozjadało się wszystkie rozumy. Teraz już wiem, że mądrość przychodzi z czasem i doświadczeniem. Po przejściu na emeryturę miałam więcej czasu na przemyślenia i doszłam do wniosku, że czas pomyśleć wreszcie o sobie.
Postanowiłam poświęcać mój wolny czas na to, na co wcześniej nie miałam czasu. Moi rówieśnicy zajmowali się dziećmi i wnukami, ja wolałam robić to, co sprawiało mi przyjemność. Wydaje mi się, że w pełni na to zasłużyłam.
Całe życie musiałam zadowalać innych. Najpierw musiałam spełnić oczekiwania rodziców, którzy wymagali ode mnie nienagannego zachowania i dobrych ocen. Po ślubie musiałam dbać o męża, a kiedy urodziły się nasze dziecko, także i nim. Przy tym wszystkim pracowałam zawodowo.
Teraz przeszłam na emeryturę i wreszcie mogę odpocząć od ciągłego zadowalania innych. Mój mąż zmarł dobrych kilka lat temu. Mój syn założył rodzinę i nie utrzymujemy szczególnie bliskich relacji. Nie raczył mnie nawet zapytać, czy jego córka z mężem może zamieszkać w moim domu. Wprowadzili się w czasie, kiedy akurat wyjechałam.
Kiedy wróciłam, zdecydowałam się postawić sprawę jasno, ale mój syn nie chciał mnie słuchać. Dlatego zdecydowałam się złożyć sprawę w sądzie. Nie wstydzę się swojej decyzji. To mój dom i to ja mam prawo decydować o tym, kto w nim mieszka. Mojemu synowi i jego rodzinie nic do tego.
Chcę spokoju na starość. Czy to tak trudno zrozumieć? Oczywiście wszyscy się na mnie obrazili. Wygrałam w sądzie, czego się zresztą spodziewałam.
Wnuczka i jej mąż wyprowadzili się, ale dla pewności wymieniłam zamek w drzwiach. Po mojej śmierci niech się tu wprowadzają, ale dopóki żyję, nie ma tu dla nich miejsca. Nie wiem, ile czasu mi jeszcze zostało, ale nie zamierzam zmarnować ani chwili.
Czy to takie złe?
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Dziś wieczorem nie wrócę do domu sam" powiedział syn do starszej matki. "Ma cię tu nie być"
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Jan Holoubek wyreżyserował film poświęcony Tomaszowie Komendzie. "Żałuję, że ta historia nie ma szczęśliwego finału"
O tym się mówi: Wciąż trwają poszukiwania Krzysztofa Dymińskiego. Internauci wskazują kolejny trop. To tam chłopak mógł się pojawić