Powiedziałam mu, że nie mogę już rozmawiać i rzuciłam telefon na siedzenie obok. Tryb głośnomówiący był włączony.
Minęłam zakręt, chciałam wyłączyć telefon, ale nie mogłam go dosięgnąć. A mąż często nie wyłącza swojego urządzenia. Wiem, że jeśli będę trochę zwlekać, naciskając „czerwony guzik”, usłyszę jego kroki, szelest ubrań, chowania komórki do kieszeni.
Tym razem nie było kroków ani szelestu. Słychać było wyraźne słowa. Głos był niewątpliwie jego, mojego męża.
- Cóż, kurko, dzięki za ciszę. Twój tatuś rozmawiał ze swoją kwoką i teraz wszystko jest twoje! Wlatuj!
Było trochę szumu, trzask, szelest, szelest...
Dalej nie mogłam nic usłyszeć. Zatrzymałam samochód przy krawężniku, włączyłam zespół alarmowy, sięgnąłem po telefon, spadł z siedzenia pasażera. Wyłączony.
Jesteśmy razem od dziesięciu lat. Syn jest studentem. Wszystko jest wspólne.
Nigdy go nie szpiegowałam. Zawsze mu ufałam. Zawsze myślałam, że jesteśmy ze sobą szczerzy. Przynajmniej na pewno ja byłam szczera!
Nie, nie mogę udawać, że nic nie słyszałam. Postanowiłam mu wszystko wyznać. Najpierw poszłam do psychologa.
Nawet do dwóch psychologów. Wiesz co ciekawe, obaj dali mi diametralnie różne rady.
Pierwszy z nich, mężczyzna, był podekscytowany. Chyba ma duże problemy w życiu osobistym.
Nie wiem, po co chodziłam do psychologów, wydawałam pieniądze. W każdym razie ostatecznie zrobiłam to, co chciałam od początku. Opowiedziałam mężowi, jak to wszystko się stało, jak działał zestaw głośnomówiący… I oczywiście byłam gotowa na jego wściekłość.
Ale on tylko się śmiał. - Kochanie, zapomniałaś, gdzie pracuję? W ogrodzie zoologicznym. Z zawodu jestem ornitologiem, zapomniałaś? Kiedy zadzwoniłaś, byłem w wybiegu dla pawi...
Teraz mam nowy dylemat.
Uwierzyć czy nie?
O tym się mówi: Sezon komunijny trwa. Ile należy włożyć do koperty. Na takie kwoty decydują się goście komunijni