Mój mąż obraził się na rodziców, bo kupili mieszkanie dla młodszego brata, a nam życzyli powodzenia. Teraz nieustannie dzwonią do mnie teściowie, bo są pewni, że nastawiam męża przeciwko nim.

Mój mąż i ja pobraliśmy się siedem lat temu. Nie mieliśmy własnego kąta, więc wynajmowaliśmy mieszkanie. Oszczędzaliśmy na kredyt hipoteczny, ale źle się to dla nas skończyło. Zarobki były słabe, a wynajęcie mieszkania i jednoczesne oszczędzanie było problematyczne. Ale stopniowo oszczędności rosły.

Wiele młodych par w naszej sytuacji mieszka przez jakiś czas z rodzicami, ale w naszym przypadku nie było to możliwe. Teściowe mają kawalerkę i młodszego syna, a ze swoimi rodzicami dawno nie rozmawiałam, byli pijakami.

Nie było perspektyw na szybkie rozwiązanie problemu

Stało się to szczególnie trudne, gdy zaszłam w ciążę. Tak się złożyło, że antykoncepcja zawiodła, bo terminy przerw między dawkami zostały przekroczone. Chcieliśmy mieć dziecko, ale nie planowaliśmy tego w wynajmowanym mieszkaniu. Poza tym nie planowaliśmy mojego urlopu macierzyńskiego.

Wcześniej mąż nie prosił rodziców o pomoc, ale była taka sytuacja, że ​​musiał. Niestety, pomocy nie otrzymaliśmy. Teść współczuł, gratulował ciąży i życzył powodzenia w dalszym życiu. Stwierdził, że nie mogą dać pieniędzy, bo brat męża skończył wtedy naukę w szkole i miał się wyprowadzać.

- Rozumiem, że prosisz o pożyczkę, ale pieniądze będą potrzebne w przyszłym roku i oczywiście nie będziesz w stanie ich oddać. Uwierz mi, wiem, że dzieci są bardzo drogie. Wydajemy ogromne sumy na korepetytorów - powiedziała teściowa, popijając herbatę.

Mąż nie kontaktował się już z rodzicami. Znalazł drugą pracę i wracał do domu tylko na noc. Chciałam też iść do drugiej pracy, ale mój mąż kategorycznie tego zabronił. W tajemnicy przed nim znalazłam sobie prostą pracę na pół etatu, nie za wielkie pieniądze, ale jednak.

Wciąż brakowało pieniędzy na pierwszą ratę, choć zgromadziliśmy już imponującą kwotę. Nieszczęście pomogło - moi rodzice pili. Jak powiedzieli lekarze, zatruli się jakimś trefnym alkoholem. Mieszkanie po nich było w fatalnym stanie, ale to była szansa. Wzięliśmy część pieniędzy, pilnie zrobiliśmy remont, spłaciliśmy długi, kupiliśmy meble, bo wszystko, co tam było, trzeba było wyrzucić.

To nie była najlepsza opcja. Po pierwsze jednopokojowe mieszkanie z malutką kuchnią, po drugie mam za dużo trudnych wspomnień związanych z tym miejscem, a po trzecie mój mąż musiał zrezygnować z drugiej pracy, bo towarzysze od pijaństwa moich rodziców zawsze wbijali się do naszego domu. Mieszkaliśmy na parterze i bałam się zostać sama w nocy.

Mimo wszystko było to własne mieszkanie, za które nie musieliśmy płacić kilku tysięcy miesięcznie. Zdecydowaliśmy z mężem, że dopóki dziecko będzie małe, miejsca nam starczy, a potem pomyślimy o czymś większym. Mieliśmy wszystkie zgromadzone pieniądze wydane na naprawy, meble i rzeczy dla dziecka.

Poszłam rodzić ze spokojnym sercem. W szpitalu czekał mnie szok - urodziły się bliźniaki. Żadne z USG mi tego nie powiedziało, a brzuch nie był za duży. Lekarze też byli zaskoczeni. Córki urodziły się małe, nawet nie dwa kilogramy każda, ale donoszone i zdrowe.

Mąż początkowo uznał, że sobie stroję żarty, ale kupił drugie łóżko, wózek i kolejne ubrania. Gdy spotkał się z nami z córkami ze szpitala położniczego, zalał się nawet łzami szczęścia. Po jakimś czasie dowiedzieliśmy się, że teściowie kupili bratu męża mieszkanie z okazji ożenku. Mój mąż obraził się na nich jeszcze bardziej. Choć z początku mogli odwiedzać nasze córki, po tej wiadomości nie chcieliśmy ich widzieć...

Co o tym sądzicie?

Zerknij: Matka Tomasza Komendy od początku wiedziała, że sytuacja będzie miała taki finał. O czym mowa

O tym się mówi: Degustacja wielkanocnej babki Magdy Gessler stała się hitem Internetu. Już wiadomo, co o przysmaku restauratorki myślą Polacy. Komentarze powalają