Dwoje dorosłych dzieci, którym nie przyjdzie do głowy pomóc. Przyjeżdżają z wizytą, jak do kurortu, żeby wypocząć. Ja, analogicznie do opiekunów, powinnam przyjąć, rozlokować, pożywić, uprzątnąć, dotrzymać im towarzystwa. Nie zaproponują nawet pomocy, nie wspomnę o ponoszonych przeze mnie kosztach ich pobytu u mnie.
Syn ma dwoje dzieci, córka do tej pory jedno. Mieszkam w swoim domu poza miastem, więc często odwiedzają mnie z wnukami. Jednak z roku na rok tego rodzaju odwiedziny stają się dla mnie coraz kłopotliwsze.
Gdy byłam w ich wieku, moja mama nie musiała mnie prosić o pomoc
Moja mama zawsze dbała o wygodę moją i siostry, gdy ją odwiedzałyśmy. Niemniej ja z siostrą nie siedziałyśmy jej na karku, rozumiałyśmy, że matce ciężko jest ze wszystkim poradzić sobie samej. Dlatego same zmywałyśmy naczynia, opiekowałyśmy się dziećmi, pomagałyśmy mamie w ogólnych porządkach, kupowałyśmy artykuły spożywcze, choć ani razu o nic nas nie poprosiła.
Żałuję, że dopiero teraz planuję zwrócić uwagę córce i synowi, aby włączyli się w prace związane z ich pobytem. W końcu przyjeżdżają z całymi rodzinami, więc powinni wiedzieć, że to mnóstwo roboty. Nie oczekuję tego od synowej i zięcia, bo mogą się krępować, ale gdyby syn z córką w czymś by pomogli, zaprosiliby do pomocy swoich współmałżonków, ze wszystkim byłoby łatwiej i szybciej. Byłoby więcej czasu na odpoczywanie, spacery, czy wspólne wyjście do kina.
Spodziewam się ich na Wielkanoc, więc mam już plan, jak dać im znać, by przyjechali na Święta z czymś pysznym, co wychodzi im najlepiej, a także byśmy wspólnie ogarniali wszystko ze stołu i w zlewie. Rozdzieliłam już, kto i kiedy będzie mi potrzebny w kuchni - po prostu zawołam i grzecznie poproszę o wykonanie konkretnych czynności. Żałuję, że nie zrobiłam tego na samym początku...
O tym się mówi: Na fanów Witolda Paszta czeka nie lada gratka. Członkowie zespołu VOX potwierdzili