Monika Miller jest nadzwyczaj czynna w mediach społecznościowych. Systematycznie uwidocznia w sieci tajemnice z własnego życia osobistego.
Monika Miller nie zgadza się z nowymi decyzjami rządowymi
Jednoznacznie rzadziej omawia zagadnienia polityczne. Wnuczka dawnego premiera Leszka Millera mimo to bardzo dobrze jest zorientowana w kwestiach społeczno-politycznych. Ostatnimi czasy donośnie krzyczano w przestrzeni publicznej na temat Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży. Akurat do tego zagadnienia zadecydowała odnieść się Monika.
Rozzłoszczona celebrytka stwierdziła w poście, że rządzący winni być wdzięczni osobom koordynującym telefonem zaufania za to, że działa on sprawnie i skutecznie. - Tymczasem rząd PiS najpierw ograniczył wsparcie dla Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży do 130 tysięcy złotych rocznie, by w tym roku zabrać jakiekolwiek wsparcie. Działa za to telefon, gdzie można usłyszeć oprócz psychologa np. egzorcystę. Tak sobie myślę…chcieli zamienić obce na własne? - grzmiała artystka w sieci.
Dodała, że najwięcej na tej decyzji stracą dzieci i młodzież zmuszone różnymi okolicznościami do szukania pomocy za pośrednictwem instytucji, jak telefon zaufania.
Monikę Miller mocno zdenerwowało postanowienie dotyczące Telefonu Zaufania dla Dzieci i Młodzieży. Zaznaczyła, że w kraju o rosnącej liczbie diagnoz depresji u dzieci i młodych ludzi, telefony zaufania powinny być dostępne w każdej chwili, podczas gdy obecnie chce się ograniczyć ich funkcjonowanie przez obcięcie dofinansowania.
Nie jest tajemnicą, że lockdowny spowodowały konieczność przebywania w czterech ścianach członków rodziny, którzy w normalnej sytuacji nie "siedzą sobie na głowach" całą dobę. Wielu młodych ludzi wychodząc do szkoły, czy na inne zajęcia edukacyjne, odpoczywa od przemocy domowej lub innych czynników, które nie sprzyjają zdrowiu duchowemu i psychicznemu...
O tym się mówi: Na jaw wyszły kolejne fakty o Przemku Kossakowskim i Martynie Wojciechowskiej. Czy podróżnik żałuje rozstania