Jakiś czas temu, robiąc porządki w szafach, na strychu i pawlaczu, zdałam sobie sprawę z tego, że przetrzymuję od kilku lat ubrania i przedmioty, które wciąż przekładam z miejsca na miejsce i nie używam ich.
Poprzez przesortowaniu wszystkiego, spakowaniu w worki i kartony moim oczom ukazały się wielkie pakunki, które nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób zmieściły się w moich szafach. Od ciuchów, przez pluszaki, pod nieużywaną galanterię i naczynia – a wszystko było w tak dobrym stanie, że nie mogłam tego wyrzucić.
Nikt nie chciał przyjąć ode mnie darów
Postanowiłam zatem poszukać w internecie placówki, która zechciałaby przyjąć te wszystkie rzeczy. Z chwilą gdy wykręciłam pierwszy numer telefonu do domu dziecka, zdałam sobie sprawę, że te placówki nie są w aż tak ogromnej potrzebie, jak to jest przekazywane w mediach.
Podobnie było z ośrodkami dla osób bezdomnych i wykluczonych społecznie. Okazuje się, że przez medialne ostrzeżenia na temat niebezpieczeństwa zakażenia się groźnym wirusem, żadna z placówek nie chciała, albo nie mogła przyjąć żadnego przedmiotu, który był używany, rozpakowany i nie posiadał metki.
Zmuszona byłam zatem wywieźć wszystkie ubrania i przedmioty do pobliskiego kontenera przeznaczonego na rzeczy używane. Gdy dotarłam na miejsce, moim oczom ukazał się oburzający widok. Wloty do kontenera był mocno uszkodzone, a ubrania zalegały wokół niego, jak zwykłe śmieci. Wszystkie ciuchy były porozrzucane i do niczego się już nie nadawały dlatego postanowiłam nie rzucać niczego do środka wiedząc dobrze o tym, że najprawdopodobniej i tak będą rozrzucone przy wyciąganiu ich na siłę.
Po tym incydencie, gdy prowadzący wszystkich placówek, do których dzwoniłam odmówili przyjęcia darów, nigdy więcej nie przyszło mi do głowy, aby podarować komuś coś z dobrego serca.
O tym się mówi: Te szkodniki mogą zniszczyć Twoje zapasy żywności i kolekcję książek. Żyją 8 lat i są prawie niewidoczne