Kiera Meldrum, lat 20, mieszka w Yorku w Anglii. Po USG w 21 tygodniu ciąży powiedziano jej, że nienarodzone dziecko cierpi na rzadką i wyniszczającą chorobę jelit. Od tego momentu lekarze nakazali jej aborcję. „Lekarze kazali mi przerwać ciążę każdego tygodnia” - powiedziała Kiera. „Słyszenie tej rady w kółko było przerażające, ale coś mi powiedziało, że Lillee-Rose przetrwa”.
Właściwa decyzja
Dziecko również cierpiało na gromadzenie się płynu w jamie brzusznej, co powodowało inne komplikacje. Keira nosiła ciążę w ciągłym bólu, a jej brzuch spuchł ogromnie i czuła się, jakby nosiła w środku balon.
Mimo uporczywego bólu i dyskomfortu: „Nie było mowy, żebym przerwała ciążę - tak długo czekałam, aż zostanie mamą i byłam zdeterminowana, aby zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby chronić moje dziecko”.
Podczas porodu 26 lutego Kiera powiedziała, że przygotowuje się na gorsze. A kiedy urodziło się dziecko, nie słyszała płaczu. „Czekałam na to, co wydawało mi się wiecznością na ten pierwszy płacz, a kiedy nic nie usłyszałam, po prostu zamknęłam oczy ze strachu, nie chcąc widzieć, co się stało. „W końcu wybuchł ten mały krzyk i poczułam, jak ogarnia mnie ogromna fala ulgi. „Wręczyli mi Lillee-Rose i była po prostu najpiękniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek widziałam w całym moim życiu. Była idealna.
Choć przyznała, że pękało jej serce gdy zabrali jej dziecko natychmiast na operację, wiedziała bardzo dobrze, że dobrym wyborem było posłuchać głosu serca, a nie rad lekarzy, by dokonała aborcji. Jej córeczka jest śliczna i zdrowa.
O tym się mówi: Znaki i symbole, których włamywacze używają do oznaczenia Twojego domu przed akcją. Warto poznać
Nie przegap: Znana prezenterka przechodzi trudne chwile. Marcelina Zawadzka została oszukana. O co chodzi